Marissa
zeszła do salonu gdy ujrzała tam swoją własną siostrę.
-Cheryl,
co Ty tu robisz?- zapytała Niemka, która od dwóch lat nie miała
jakiegokolwiek kontaktu z siostrą.
-Przyszłam
do mojego syna. Gdzie On jest?- zapytała.
Zdezorientowany
Marco spojrzał pytająco na brunetkę.
-Możesz
mi wytłumaczyć o co chodzi? Przecież Simon to Twój syn.
Dziewczyna
z rezygnacją opuściła głowę.
-Nie,
Marco. To Jej syn, zostawiła Go jak był mały więc się Nim
opiekowałam.
-Okłamywałaś
mnie cały czas?! Wiesz przecież jak tego nie znoszę. Caro
oszukiwała cały czas zdradzając mnie na prawo i lewo.
-Reus,
zaczekaj!- krzyknęła dziewczyna.
-Nie!
Nasza znajomość od samego początku opiera się na kłamstwie.
Cześć- wymijając dziewczynę blondyn wyszedł z mieszkania.
Ze
łzami w oczach dziewczyna weszła do salonu gdzie stacjonowała
nadal Cheryl.
-Po
co tu przyjechałaś? Znowu się pojawiasz i mącisz mi w życiu.
-Przyjechałam
po Simona.
-Słucham?!
-Zabieram
Go ze sobą siostrzyczko! Czy Ci się to podoba czy nie.
-Nie
możesz!
-To
Ja jestem jego matką! A Ty nie masz żadnych praw...
-Mamo
ćemu ksycys?- chłopiec zszedł na dół słysząc podniesione
głosy.
-Kochanie,
pójdziesz ze mną- podchodząc do małego Cheryl ukucnęła przed
Nim.
-Kim
jeśt ta pani? Mamo ja nie cę!
Marissa
przykucnęła również przy chłopcu by szepnąć Cheryl na ucho:
-Pozwól
mi się chociaż z Nim pożegnać.
Wtedy
siostra poszła na górę pakować rzeczy małego.
-Kotuś
posluchaj, pojedziesz z tą....
Mamą,
panią? ciocią? Marissa sama nie wiedziała jak ukazać Cheryl.
-Pojedziesz
z Cheryl, dobrze?
-Mamo
dlaćego płaces?- zapytał chłopczyk.
-Bo
strasznie Cię kocham, najmocniej na świecie- rzekła brunetka
przytulając Simona.
-Teź
Cię Kocham
-Słoneczko
pojedziesz teraz sobie na takie wakacje dobrze?
-Ale
pśyjedzies po mnie?
Nie
wiedząc co odpowiedzieć Marissa odrzekła:
-Odwiedzę
Cię.
Cheryl
zapakowała małego i jego rzeczy do samochodu. Marissa nigdy nie
zapomni tego widoku. Weszła do domu nie wiedząc co robić. Na
podłodze zauważyła misia. Pierwsza maskotka Simona- pomyślała i
rozpłakała się jak dziecko. Zdruzgotana zadzwoniła do Katji.
***
Mijały
dni, godziny, sekundy. Minął cały tydzień a Marissa nadal była
sama. W sądzie nie miała szans, adwokat kazał Jej się pogodzić z
klęską. Taki proces będzie trwał latami przez co na stres
narażony będzie chłopiec a Cheryl jako młoda matka ma większe
prawa. Była młoda, zagubiona jak urodziła dziecko i Go zostawiła
ale teraz chce to naprawić. Sędzia to uwzględni, Marissa nie miała
szans. W bardzo opłakanym stanie dziewczyna snuła się po domu,
dobijała Ją ta myśl, że Simon płacze. Nie chce być z Cheryl a
Ona nic nie może na to poradzić. Nie mogła Go przytulić,
pocałować na dobranoc, pójść na plac zabaw by chłopiec mógł
beztrosko pozjeżdżać na zjeżdżalni. Mogła tylko godzinami
wpatrywać się w misia z którym zarówno i Simon i Ona mieli tak
dużo wspólnego. Postanowiła w końcu wziąć się w garść i iść
do pracy. Może wtedy choć na chwilę oderwie się od
rzeczywistości. Z samego rana udała się do gabinetu ordynatora.
-Usiądź
Marisso. Co Cię do mnie sprowadza?
-Chciałabym
wrócić do pracy.
-Jesteś
tego pewna?
-Obiecuję,
że moje problemy nie zaważą na zdrowiu pacjentów.
Mężczyzna
litościwie popatrzył na brunetkę po czym się zgodził.
-Mam
jeszcze jedną prośbę.
-Jaką?
-W
mojej obecnej sytuacji nie potrzebuję już dodatkowych dochodów.
Nie chcę pracować w BVB.
-Obawiam
się, że musisz porozmawiać z Kloppem. Jesteś wspaniałym lekarzem
i nie będzie chciał Cię tak szybko wypuścić.
-Jutro
udam się na stadion.
***
Kolejny
dzień zapowiadał się jak zwykle chłodny. Mimo iż, była wiosna
nigdy nie nic nie było wiadomo. Przygotowując się na spotkanie z
Kloppem, Marissa w głowie wciąż miała słowa Reusa:
"Kocham
Cię, jeśli o to się martwisz"
A
już godzinę po tym usłyszała:
"Nasza
znajomość od początku utrzymywała się na kłamstwie. Cześć"
Znów
po raz kolejny w tym tygodniu ujrzała w lustrze łzy. Rzekła do
swego odbicia:
-Dlaczego
musisz być taka beznadziejna Marisso Baumann?- spoglądając na
siebie z nienawiścią opuściła mieszkanie.
wiedziałam, że jej siostra wróci! Ale nie spodziewałam się, że zabierze Simona i nic z tym nie będzie można zrobić :( liczę, że jednak wszystko się ułoży. Co do Reusa, nie rozumiem jak mógł się tak zachować :/ zapraszam na nowy rozdział i zapraszam http://walcz99.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńJak to ;o Mari nie ma już, ani Marco, ani Simona ;c mam nadzieję, że odzyska obojgu, a Reus zrozumie Mari.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam :)
Boże, w jednym dniu stracić wszystko, co się kocha. Mam jednak nadzieję, że szybko wyjaśni się to nieporozumienie z Reusem ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;**
Boże Julita coś Ty zrobiła :"(
OdpowiedzUsuńO Matko sie poryczałam :'(
Wierzę jednak, że to wszystko będzie miało happy end :)
Czekam na nexta i prosze pisz szybko
Całuję :***
Nie wierze...
OdpowiedzUsuńMiała czelność pojawić się i zniszczyć życie siostrze jak i swojemu synowi.
Przecież mały przez nią cierpi, i nie tylko on...
Ona musi porozmawiać z Marco i wytłumaczyć mu wszystko, może będzie szansa ;c
Czekam z niecierpliwością na kolejny
Buziaki ;*
Nie, nie, nie. Po prostu zart.
OdpowiedzUsuńReus... Tak po prostu ja zostawil? Od tak? Bo dowiedzial sie, ze Simon to nie dziecko Mari?
No zart jakis chyba.
To po co byly te slowa: "Kocham Cie, jesli o to sie martwisz?"
Po to, aby killa godzin pozniej powiedziec, ze z nimi koniec?
Nie rozumiem go. Jezeli tal bardzo kocha Mari to nie moga tego sovie po prostu wytlumczyc?
Rozumiem, ze jet mu ciezko, bo nienawidzi, kiedy bliska mu osoba klamie, ale on ja kocha...
Natomiast Cheryl... Nie sppdziewalam sie jej. Chyba jak kazdy.
Nie powinna od tak zabierac Simona. Przeciez widzi, ze jest przywiazany do Mari i placze bez niej.
Chora kobieta...
Czekam na nn. ;))
Buziaki... ;**
Tak coś przeczuwałam, że jej siostra się pojawi i zabierze Simona... Wielka szkoda :c
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Reus i Mari porozmawiają i wszystko sobie wyjaśnią :)
Pozdrawiam i czekam na następny ;*
Ps. Zapraszam do mnie: http://slowa-czasem-rania-bardziej-niz-czyny.blogspot.com
Co za wredna su.... dziewucha z tej Cheryl! -.- Tyle lat nie pamiętała o Simonie, a teraz nagle zaczęła zgrywać matkę roku! -.- Śmiech na sali! -.-
OdpowiedzUsuńA Marco nie powinien się dziwić Marissie, że mu nie powiedziała. Na pewno by to zrobiła tylko potrzebowała na to czasu. To nie jest łatwy temat, więc Reus powinien to zrozumieć, a nie tak reagować... Mam nadzieję, że się opamięta i ją przeprosi...
Rozdział super! :)
Czekam na kolejny :)
Buziaki ;**