sobota, 28 marca 2015

♥ Odcinek 24- Musisz tam iść.

Czasem w naszym życiu dopadają Nas takie chwile, że na nic nie mamy siły a spotkania towarzyskie to ostatnia rzecz na którą człowiek ma ochotę. Gdy Reus poszedł otworzyć drzwi Marissa miała nadzieję, że to jakiś sąsiad ewentualnie listonosz. Gdy usłyszała jednak głos Melanie wyszła do nich zobaczyć co się stało. Mel wyglądała jakby co dopiero Ją z krzyża zdjęli, trzymająca kurczowo małą dłoń zmęczonego Nico.
-Co się stało?- powtórzył Marco wpatrując się w siostrę.
-Peter...On....On- dziewczyna chciała rzec cokolwiek lecz z Jej oczu wypłynęły tylko słone łzy ukazując policzek, który był mocno zaczerwieniony.
-Uderzył Cię tak?Zabiję Go!- podbuzowany Reus wybiegł z domu.
-Marco!- krzyknęła Marissa lecz po blondynie nie było już śladu.
-Mari popilnujesz Nico?- zrozpaczona Mel spojrzała błagalnie na dziewczynę.
-Tak, ale...
-Proszę, chcę zostać sama...
***
Mały, biedny Nico już smacznie spał gdy po raz kolejny z rzędu wybierała numer do Reusa, który postanowił nie odbierać. Dziewczyna bardzo zamartwiała się o chłopaka, od ładnych paru godzin się nie odzywał. Nie wiedziała co robić, nie wiedziała kompletnie nic, Nico był za mały by cokolwiek rozumieć a Mel uciekła potrzebując chwili dla siebie. Dlaczego On nie odbiera? Na pewno coś się stało! W napływie gniewu wszystko się mogło zdarzyć- rozmyślała Marissa. Przemierzając po raz kolejny salon usłyszała zgrzyt zamka w drzwiach. Nie zastanawiając się nad niczym uniosła głos by zbesztać chłopaka:
-Do cholery Reus, Ty wiesz co ja tu przeżywałam? Tak trudno było odebrać ten telefon? Czy Ty mnie w ogóle słuchasz? Czemu nic nie mówisz!?- zapalając światło Marissa gadała jak najęta.
-I po co Ci to było?- zapytała już spokojniej widząc rozciętą wargę chłopaka i oko pod którym jutro uwidoczni się limo.
Tłumiąc w sobie nadal gniew kazała usiąść blondynowi na krzesło by opatrzeć rany. Gdy zwilżyła wacik utlenioną wodą i przyłożyła do wargi to Marco syknął z bólu.
-Nie powiesz mi nic?- zapytała kończąc opatrywanie ran.

-Nico śpi?- lekko zachrypniętym głosem Reus zapytał o siostrzeńca.
-Tak i wiesz co? Ja też idę- zła dziewczyna obróciła się na pięcie by dotrzeć do łóżka. Zajmując swoją połówkę zgasiła światło i postanowiła usnąć, choć wiedziała, że dzisiejszej nocy to wcale nie będzie łatwe. Zdążyła się lekko zdrzemnąć gdy poczuła jak ktoś wchodzi do łóżka.
-Mari śpisz?
-......
-Przepraszam, musiałem.
-Reus co musiałeś? Tobie już kompletnie odwaliło.
-To moja siostra rozumiesz? Zachowałabyś się tak samo.
-Zrozum, że takim sposobem Jej nie pomogłeś. Tylko zaszkodziłeś. Teraz Peter ma satysfakcję, że Mel cierpi.
Nastała krępująca cisza po której dziewczyna poczuła zimną dłoń na swoim ramieniu.
-Marco, zostaw.
-Kochanie, nie chciałem nic złego zrobić- stwierdził blondyn.
-Teraz to kochanie a tak to zwykłego telefonu nie potrafisz odebrać. Ciężko było oddzwonić? Nie przyszło Ci do głowy, że się martwiłam? Obchodzę Cię jeszcze w ogóle?- beznamiętny ton dziewczyny zdradzał wszystkie Jej uczucia, które przez cały dzień tłumiła w sobie. Bawiąc się haftem wyszytym na satynowej poduszce nie zorientowała się kiedy blondyn odwrócił Ją do siebie.
-Oczywiście, że obchodzisz. Zawsze obchodziłaś. Dlaczego w to wątpisz?
-Umarło mi dziś dziecko w szpitalu- powiedziała Marissa zalewając się łzami. Wiedziała, że to nie najlepszy moment na takie wyznania ale nie dawała już sobie z tym rady.
-To nie Twoja wina- Marco mimo swojego bólu, który odczuwał na swoim ciele przytulił dziewczynę całując Ją w czoło. Gdy chcieli się pocałować Reus po raz kolejny syknął z bólu.
-Przepraszam, bardzo boli?- zapytała brunetka.
-Mhmmm- przytaknął kładąc głowę na poduszce.
***
Dziewczynę obudziły nie kontrolowane ruchy ręki. Zerkając na szafkę w poszukiwaniu budzika zobaczyła, że dokładnie kwadrans temu wybiła ósma. Marissa przewróciła się na bok w celu zobaczenia sylwetki Marco. Widok jaki ujrzała wprawił Ją w tan współczucia dla blondyna. Oko pod którym uwidoczniło się limo wyraźnie spuchnęło. Usta też wiele pozostawiały do życzenia.
-Kochanie, już po ósmej, musisz wstać na trening- brunetka mruknęła do ucha Reusa by Go obudzić.
-Mhmm- rozbudził się Reus-Wszystko mnie boli.
-Musisz tam iść.
Z wielkim ociągnięciem zebrał się z łóżka podążając w kierunku łazienki. Nie minęło dziesięć minut jak ponownie osoba blondyna znalazła się w sypialni.
-Mari jak ja wyglądam- biadolił blondyn.
-Chodź zakryję Ci jakoś to- rzuciła dziewczyna wyciągając puder ze swojej toaletki.
***
Niepewnym obolałym krokiem blondyn ruszył w stronę SIP dostrzegając z oddali sylwetkę Kloppa.
-Trenerze- zaczął zwracając się do Juergena.
-Marco a co Ci się stało?- zapytał szkoleniowiec chwytając w palce podbródek blondyna
-Aż tak widać?
-Z Marissą w porządku?- zapytał niepewnie
-No co trener myśli, że to Ona mnie tak załatwiła?- uśmiechnął się Marco.
-Nie jesteś w stanie tak się pokazać w sobotę na meczu, idź do domu i w poniedziałek widzę Cię w pełni sprawnego.
-Dziękuję.
******************************
Taki byle jaki ale musiałam cos  w końcu dodać :)<3