sobota, 28 marca 2015

♥ Odcinek 24- Musisz tam iść.

Czasem w naszym życiu dopadają Nas takie chwile, że na nic nie mamy siły a spotkania towarzyskie to ostatnia rzecz na którą człowiek ma ochotę. Gdy Reus poszedł otworzyć drzwi Marissa miała nadzieję, że to jakiś sąsiad ewentualnie listonosz. Gdy usłyszała jednak głos Melanie wyszła do nich zobaczyć co się stało. Mel wyglądała jakby co dopiero Ją z krzyża zdjęli, trzymająca kurczowo małą dłoń zmęczonego Nico.
-Co się stało?- powtórzył Marco wpatrując się w siostrę.
-Peter...On....On- dziewczyna chciała rzec cokolwiek lecz z Jej oczu wypłynęły tylko słone łzy ukazując policzek, który był mocno zaczerwieniony.
-Uderzył Cię tak?Zabiję Go!- podbuzowany Reus wybiegł z domu.
-Marco!- krzyknęła Marissa lecz po blondynie nie było już śladu.
-Mari popilnujesz Nico?- zrozpaczona Mel spojrzała błagalnie na dziewczynę.
-Tak, ale...
-Proszę, chcę zostać sama...
***
Mały, biedny Nico już smacznie spał gdy po raz kolejny z rzędu wybierała numer do Reusa, który postanowił nie odbierać. Dziewczyna bardzo zamartwiała się o chłopaka, od ładnych paru godzin się nie odzywał. Nie wiedziała co robić, nie wiedziała kompletnie nic, Nico był za mały by cokolwiek rozumieć a Mel uciekła potrzebując chwili dla siebie. Dlaczego On nie odbiera? Na pewno coś się stało! W napływie gniewu wszystko się mogło zdarzyć- rozmyślała Marissa. Przemierzając po raz kolejny salon usłyszała zgrzyt zamka w drzwiach. Nie zastanawiając się nad niczym uniosła głos by zbesztać chłopaka:
-Do cholery Reus, Ty wiesz co ja tu przeżywałam? Tak trudno było odebrać ten telefon? Czy Ty mnie w ogóle słuchasz? Czemu nic nie mówisz!?- zapalając światło Marissa gadała jak najęta.
-I po co Ci to było?- zapytała już spokojniej widząc rozciętą wargę chłopaka i oko pod którym jutro uwidoczni się limo.
Tłumiąc w sobie nadal gniew kazała usiąść blondynowi na krzesło by opatrzeć rany. Gdy zwilżyła wacik utlenioną wodą i przyłożyła do wargi to Marco syknął z bólu.
-Nie powiesz mi nic?- zapytała kończąc opatrywanie ran.

-Nico śpi?- lekko zachrypniętym głosem Reus zapytał o siostrzeńca.
-Tak i wiesz co? Ja też idę- zła dziewczyna obróciła się na pięcie by dotrzeć do łóżka. Zajmując swoją połówkę zgasiła światło i postanowiła usnąć, choć wiedziała, że dzisiejszej nocy to wcale nie będzie łatwe. Zdążyła się lekko zdrzemnąć gdy poczuła jak ktoś wchodzi do łóżka.
-Mari śpisz?
-......
-Przepraszam, musiałem.
-Reus co musiałeś? Tobie już kompletnie odwaliło.
-To moja siostra rozumiesz? Zachowałabyś się tak samo.
-Zrozum, że takim sposobem Jej nie pomogłeś. Tylko zaszkodziłeś. Teraz Peter ma satysfakcję, że Mel cierpi.
Nastała krępująca cisza po której dziewczyna poczuła zimną dłoń na swoim ramieniu.
-Marco, zostaw.
-Kochanie, nie chciałem nic złego zrobić- stwierdził blondyn.
-Teraz to kochanie a tak to zwykłego telefonu nie potrafisz odebrać. Ciężko było oddzwonić? Nie przyszło Ci do głowy, że się martwiłam? Obchodzę Cię jeszcze w ogóle?- beznamiętny ton dziewczyny zdradzał wszystkie Jej uczucia, które przez cały dzień tłumiła w sobie. Bawiąc się haftem wyszytym na satynowej poduszce nie zorientowała się kiedy blondyn odwrócił Ją do siebie.
-Oczywiście, że obchodzisz. Zawsze obchodziłaś. Dlaczego w to wątpisz?
-Umarło mi dziś dziecko w szpitalu- powiedziała Marissa zalewając się łzami. Wiedziała, że to nie najlepszy moment na takie wyznania ale nie dawała już sobie z tym rady.
-To nie Twoja wina- Marco mimo swojego bólu, który odczuwał na swoim ciele przytulił dziewczynę całując Ją w czoło. Gdy chcieli się pocałować Reus po raz kolejny syknął z bólu.
-Przepraszam, bardzo boli?- zapytała brunetka.
-Mhmmm- przytaknął kładąc głowę na poduszce.
***
Dziewczynę obudziły nie kontrolowane ruchy ręki. Zerkając na szafkę w poszukiwaniu budzika zobaczyła, że dokładnie kwadrans temu wybiła ósma. Marissa przewróciła się na bok w celu zobaczenia sylwetki Marco. Widok jaki ujrzała wprawił Ją w tan współczucia dla blondyna. Oko pod którym uwidoczniło się limo wyraźnie spuchnęło. Usta też wiele pozostawiały do życzenia.
-Kochanie, już po ósmej, musisz wstać na trening- brunetka mruknęła do ucha Reusa by Go obudzić.
-Mhmm- rozbudził się Reus-Wszystko mnie boli.
-Musisz tam iść.
Z wielkim ociągnięciem zebrał się z łóżka podążając w kierunku łazienki. Nie minęło dziesięć minut jak ponownie osoba blondyna znalazła się w sypialni.
-Mari jak ja wyglądam- biadolił blondyn.
-Chodź zakryję Ci jakoś to- rzuciła dziewczyna wyciągając puder ze swojej toaletki.
***
Niepewnym obolałym krokiem blondyn ruszył w stronę SIP dostrzegając z oddali sylwetkę Kloppa.
-Trenerze- zaczął zwracając się do Juergena.
-Marco a co Ci się stało?- zapytał szkoleniowiec chwytając w palce podbródek blondyna
-Aż tak widać?
-Z Marissą w porządku?- zapytał niepewnie
-No co trener myśli, że to Ona mnie tak załatwiła?- uśmiechnął się Marco.
-Nie jesteś w stanie tak się pokazać w sobotę na meczu, idź do domu i w poniedziałek widzę Cię w pełni sprawnego.
-Dziękuję.
******************************
Taki byle jaki ale musiałam cos  w końcu dodać :)<3

wtorek, 17 lutego 2015

♥ Odcinek 23- Kocham Cię wiesz?

Marissa Baumann już tydzień mieszkała u Reusa i do tej pory nie mogła się nadziwić jak On bytował do tej pory. Gdy się sprowadziła miała wrażenie, że w pomieszczeniach nikt nie  odkurzał przez rok. Nie mówiąc już o kurzu, który się kłębił w najgorszych zakamarkach mieszkania. Wracając do mieszkania ze szpitala postanowiła, że dziś zajmie się sprzątaniem. Nie lubiła gdy nie było czysto. Wchodząc do domu zauważyła obecność blondyna w środku. Ucieszyła się na samą myśl, że nie będzie musiała sama sprzątać. Jeszcze nie wiedziała jakim sposobem ale na pewno zagoni Marc do porządku. Skierowała się najpierw do sypialni w poszukiwaniu swojej książki, którą już dawno miała oddać do biblioteki, ale zawsze zapominała. Gdy przestąpiła próg zamarła bez ruchu, przez pierwszych parę sekund wpatrywała się w obiekt następnie wydała przeraźliwy krzyk.
-Co się stało?- z łazienki jak torpeda wystrzelił piłkarz.
-Co-to-ro-bi w na-szym-łó-żku?- sylabowała dziewczyna.
-O tu jesteś John, wszędzie Cię szukam- odparł Reus zbliżając się do łóżka.
-Marco do jasnej cholery możesz mi to wytłumaczyć?!
-Mats tu był i zapomniał o Nim, spokojnie to tylko wąż.
-Tylko wąż?! Człowieku to coś leży na pościeli. Chyba zwymiotuję- rzekła oddalając się jak najdalej.
-Marissa zaraz Go odwiozę, spokojnie- stwierdził przybliżając się do brunetki.
-Nawet się do mnie nie zbliżaj z tym czymś.
Usłyszała dzwonek do drzwi więc pobiegła otworzyć, żeby tylko nie patrzeć na to paskudztwo. To na pewno Mats przyjechał po zgubę- pomyślała.
-Ja do Marco- stwierdziła oschle Caro wstępując do mieszkania jak do siebie.
-Też się cieszę, że Cię widzę- szepnęła do siebie Marissa.
Gdy Caroline zaczynała pieszczotliwie nawoływać Reusa szukając Go po całym mieszkaniu Niemka nie wytrzymała i wyszła do Katji, swojej najlepszej przyjaciółki.
***
-Ta zdzira weszła jakby była właścicielką tego mieszkania a nie przepraszam...zadzwoniła dzwonkiem powinnam być Jej wdzięczna
-Kto?
-No Caro. Co chwila zatruwa mi życie.
-Zostawiłaś ich samych w domu?
-Musiałam stamtąd uciekać. Wiem, że powinnam się postawić ale przy Niej nie umiem. Czuję się jak dziwka. Wiesz c powiedziała? Kolejna zdobycz Reusa. Rozumiesz? Zdobycz!
-Co na to Marco?
-Za każdym razem kiedy Ją widzi jest wściekły. Czasem mam wrażenie, że nadal Ją kocha. Przecież skoro to Jego była, to o co się wściekać?
-Powinnaś z Nim porozmawiać- wtrąciła Katja
-Wiem ale to taka wstrętna żmija z tej Caro. Owinęła sobie Bendera wokół palca i podrywa Reusa. Nienawidzę Jej, jak sobie pomyślę co Oni tam wyprawiają to....
-Mari uspokój się. Nie, że Cię wyganiam ale bierz torbę i leć tam. Jaka pusta lala nie będzie Ci wchodzić na głowę.
***
Gdy dotarła w domu panowała cisza, już są po- pomyślała dziewczyna po czym szybko zaczęła zwyzywać siebie w myślach. Usiadła na kanapie podkulając nogi do góry, jakoś tyle miała blondynowi do powiedzenia ale odwaga Ją opuściła.
-Gdzie byłaś? Dzwoniłem- zapytał niespodziewanie Marco.
-U Katji- rzekła dziewczyna nie odrywając wzroku od okna.
-Możesz mi wytłumaczyć dlaczego nie odbierasz telefonów? I czemu znikasz bez śladu nie informując mnie o tym?!- blondyn  znalazł się obok Niej zmuszając Ją do odpowiedzi. Był zły. I to bardzo.
-Miałeś gościa- oznajmiła dziewczyna po dość długim okresie ciszy. Nie wiedziała co ma powiedzieć, nie chciała wyjść na zazdrośnicę ale taka właśnie była.
-To jest powód?! Nie przyszło Ci na myśl, że mogę się martwić?!- odrzekł wzburzony Niemiec siadając naprzeciwko brunetki.
-Prawdę mówiąc myślałam o czym innym.  Mianowicie o Tobie Reus.
-O mnie?! I dlatego musiałaś uciekać gdzie pieprz rośnie? Co się z Tobą dzieje Mari?
-Gdy jest za długo spokój rozmyślam kiedy pojawi się Caro. Twierdzisz, że Jej nie kochasz ale wcale nie jest Ci obojętna.
Nic nie mówiąc Marco nałożył dziewczynie kurtkę po czym stwierdził:
-Idziemy.
No pięknie to koniec. Teraz oddeleguje mnie do domu- pomyślała lecz blondyn nie kierował się w stronę tak dobrze znanego miejsca. Gdy dotarli dziewczyna chciała dowiedzieć się gdzie są lecz nie uzyskała żadnej odpowiedzi. Zapukał tylko do drzwi i czekał, aż ktoś otworzy.
-Marco? I Ty?- zapytała Caro z niechęcią patrząc na Marissę.
-Pozwól, że Ci przedstawię- zaczął Marco.
-Nie musisz, wiem kto to jest- prychnęła pogardliwie.
-To jest moja dziewczyna. Kocham Ją i jeżeli mówi, że masz się odczepić to właśnie masz to zrobić- stwierdził po czym obejmując towarzyszkę ramieniem zawrócili do domu. Caro stała tak jeszcze przez chwilę nie mogąc uwierzyć, że mógł Ją tak upokorzyć.
-No co?- zapytał Marco patrząc na Marissę.
-No nic- uśmiechnęła się pod nosem-Kocham Cię wiesz?

Pocałował Ją delikatnie zmierzając w kierunku domu.
**********************************
Kolejny. Przepraszam za opóźnienia :*
Julita

poniedziałek, 26 stycznia 2015

♥Odcinek 22- "Wiem, że nie śpisz" + WIELKI POWRÓT!

Dokonując ostatnich poprawek Marissa była gotowa na imprezę u Matsa. Wyczekiwała w pokoju Reusa, który jak zwykle przesiadywał wieczność w łazience. Spryskując swój dekolt oraz nadgarstki ulubionym perfumem, który to dostała na święta od Katji usłyszała jak Marco otwiera drzwi. Bez jakiegokolwiek pukania. Musiała powoli przywyknąć do tej myśli. W końcu niedługo zamieszkają razem.
-Gotowa na przygodę?- zapytał od progu.
-My na pewno wybieramy się na imprezę czy może do puszczy w poszukiwaniu tygrysów?
-Grrr- mruknął Reus inicjując drapieżnika. Pocałował dziewczynę w policzek po czym w końcu wybrali się w kierunku domu Hummelsa.
***
Zabawa była wyśmienita, chłopcy zadbali o odpowiednie nawodnienie organizmu i muzykę. Było tyle ludzi, że Marissa straciła gdzieś z oczu blondyna, z powodu braku towarzystwa wdała się w dłuższą pogawędkę z Cathy Fischer. Gdy po paru chwilach zguba się znalazła dziewczyna poczuła, że coś jest nie tak.
-Marco stało się coś?-
-Nie, dlaczego pytasz?- odwróciwszy wzrok sięgnął po napój.
-Dobrze, nie chcesz to nie mów.
Brunetka wycofała się z powrotem do Cathy gdyż nie zamierzała kłócić się z Marco a po Jego minie widać było, że nie jest w najlepszym stanie do prowadzenia jakichkolwiek rozmów. Kontynuowała więc swą rozmowę z Wags, kiedy w pewnym momencie podeszła do nich blondynka, na której widok płeć żeńska najwyraźniej straciła humor.
-Cześć dziewczyny- rzuciła z szerokim uśmiechem.
-Caro...co tu robisz?- zapytała Ewa
-Przyszłam ze Svenem. Jesteśmy razem wiecie?...A my się chyba nie znamy- swój wzrok utkwiła w Marissie.
-Ona jest z Marco-szczególny nacisk na to zdanie wyraziła Cathy.
-Marissa- przywitała się dziewczyna wyciągając swą chudą dłoń.
-Och kolejna zabawka Reusa- rzuciła po czym odeszła jak gdyby nigdy nic.
-Nie przejmuj się, powinna się leczyć psychicznie. To była Marco- po ramieniu pokrzepiająco poklepała brunetkę Cathy.
Nie wiedziała co o tym myśleć. "Kolejna zabawka Reusa". Poczuła się jak jakaś zdobycz. Ale postanowiła nie psuć nikomu nastroju udawając jak to świetnie się bawi.
***
Lekarka nie piła więc mogła prowadzić samochód. Temat Caro wciąż siedział w Jej głowie i nie potrafił wyjść więc postanowiła skorzystać z okazji i porozmawiać z blondynem.
-Marco? Jesteś ze mną szczery i mówisz całą prawdę, tak?- zapytała niepewnie.
-Jasne. Skąd to pytanie?
-Ta Caro...-oznajmiła Marissa czym zdenerwowała Niemca.
-Rozmawiałaś z Nią?! Po co?
-Uspokój się. Sama przyszła się przedstawić. Skąd mogłam wiedzieć, że to Twoja była? Nie rozumiem po co się tak unosisz.
-Przepraszam. Po prostu nie wiem czego ona chce.
-Musi czegoś chcieć?Przyszła z Benderem, to wszystko.
-Nie sądzę- oznajmił piłkarz.
-Tak aż Cię obchodzi była dziewczyna? Już teraz wiem dlaczego miałeś taki zły humor. Może myśl, że mogłaby być szczęśliwa u boku kogoś innego tak Cię denerwuje?

Marco nic nie mówił wpatrując się w dziewczynę. Zaparkowała na podjeździe zmierzając w kierunku swojego domu. Otworzyła nieudolnie drzwi klnąc pod nosem. Usiadła na kanapie i włączyła telewizor. Było już późno lecz czuła, że spać tej nocy na pewno nie będzie.
-Posłuchaj mnie, znam Ją dobrze i wiem, że coś kombinuje- oznajmił Reus -Ona jest wyrachowana. Może sprawiła na Tobie dobre wrażenie ale jest mistrzynią blefu.
-Idę się położyć- stwierdziła brunetka kierując się do sypialni.
***
Leżała na boku usilnie trzymając zamknięte powieki. Udawała, że śpi. Nieskutecznie
-Wiem, że nie śpisz- pod kołdrę cicho wślizgnął się Marco.
-Próbuję zasnąć.
-Mari no przestań. Nic się przecież nie dzieje.
-Kochasz Ją?- zapytała nagle odwracając się przodem.
-Oszalałaś?! Zdradziła mnie.
-Nie pytam co Ci zrobiła tylko czy Ją kochasz.
Ujął policzki dziewczyny w swoje ręce i pocałował namiętnie w usta.
-Kocham Ciebie zazdrośnico.
***
Obudziła się z przerażonym wzrokiem i przyspieszonym oddechem. Spojrzała na miejsce obok siebie. Reus nadal spał. Zaczęła wiercić się w miejscu nie mogąc ponownie zasnąć.
-Co się tak wiercisz- zamruczał blondyn.
-Marco, śniło mi się, że Caro była moją najlepszą przyjaciółką i zdradzałeś mnie z Nią, Wciąż na okrągło. Twierdziłeś, że jest taka dobra w łóżku a do mnie prawie się nie odzywałeś. Byłeś taki obcy jak nie Ty.- usiadła z wrażenia na łóżku nie mogąc uwierzyć, że sen był tak realistyczny.
-Kochanie to tylko zły sen. Połóż się- wyciągnął dłoń ku Marissy by ułożyła się w Jego ramionach.
-To było straszne. Czułam się wykorzystana- szeptała brunetka.
-Skarbie jestem tu. Nigdzie się nie wybieram a już na pewno nie z Nią- odrzekł.
Leżeli tak przez chwilę w ciszy aż Niemka uspokoiła oddech. Zmęczona ciągłym rozmyślaniem usnęła ponownie. Tym razem już bez żadnych koszmarów.
****
Dzień Dobry! ;*
Oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział, jeszcze raz przepraszam za tak długą nieobecność. Mam nadzieje, że teraz już nie będzie takich długich przerw. Kiedy będę dodawać rozdziały tego nie powiem bo sama nie wiem.:)
Jak myślicie Caro namiesza w związku Marissy i Marco?
<3

wtorek, 20 stycznia 2015

INFORMACJA

Przepraszam za moją trzy miesięczną nieobecność! Wcale tego nie planowałam ale tak jakoś wyszło. :c Mam nadzieję wrócić tu ale nie wiem czy ktokolwiek pamięta losy Marissy i Marco.
Znajdzie się ktoś kto będzie czytał?
Jeśli tak dajcie znać a postaram się coś wstawić:)
Pozdrawiam
Julita :*

poniedziałek, 6 października 2014

♥ Odcinek 21- Jesteś wredny ale strasznie Cię kocham.

Marissa Baumann ostatnio stanowczo za dużo pracowała. Jej kręgosłup z którym miała problemy w dzieciństwie dawał się we znaki. Przy bólu z każdym najmniejszym ruchem da rady uciągnąć. Po skończonym dyżurze postanowiła więc iść do Davida- szpitalnego masażysty, który pomógł Jej jednak w nieznacznym stopniu. Kazał przyjść jutro ponownie wyszła więc obolała ze szpitala chyba z jeszcze większym bólem niż rano. Przy wyjściu zaatakował Ją nie kto inny jak Reus.
-Gdzie byłaś? Chyba cały szpital przeszukałem- stwierdził poddenerwowany.
-Plecy mnie bolały, musiałam iść się wymasować do Davida.
Na dźwięk usłyszanych słów blondyn nastroszył się niczym na polowaniu. Spojrzał kątem oka na dziewczynę stwierdzając:
-No chyba za bardzo Ci nie pomógł skoro chodzisz jakby Cię ktoś potrącił.
-Dzięki wiesz. Jutro też idę, mam nadzieję, że pomoże.
-Ale po co będziesz chodziła? Jutro mam wolne to jak chcesz ja to zrobię
- rzekł obejmując dziewczynę ramieniem.
-Marco nie zachowuj się jakbym była Twoją zdobyczą. Pójdę tam.
-I tak pójdę z Tobą.
-Nie ma mowy. W sobotę masz mecz, musisz się regenerować.
-Zakończyłem dyskusję, idziemy.

***
Od samego rana Marco mimo usilnych próśb dziewczyny pomógł dostać się Jej na masaż. Właśnie David. Reus chciał Mu przyłożyć już za samo istnienie a za to jak patrzył na Marissę miał ochotę Go zabić. Bezczelny typ kazał blondynowi poczekać na zewnątrz, bo niby klienci cenią sobie prywatność a to bądź co bądź jest sfera intymna. Dokładnie tak powiedział David, słowo w słowo. Marco gotował się od środka, gdy dziewczyna wyszła z gabinetu postanowił Ją wypytać o wszystko.
-I jak było?
-Cudownie się czuję
- odrzekła Marissa na co blondyn pobladł na twarzy. Chciał zapytać o wiele więcej ale ta odpowiedź wystarczająco dała Mu do zrozumienia. Na Jego terytorium znalazł się ktoś inny. W dodatku pracował tam gdzie Jego dziewczyna co nie działało na plus dla Niemca. Wsiedli do samochodu by odwieźć brunetkę do domu.
-No dalej, nie wierzę, że Twoja ciekawość nie chce wiedzieć co się tam działo- rzekła spoglądając na piłkarza.
-Powiedziałaś wszystko co chciałem usłyszeć.
-Stwierdziłam tylko, że było cu..
.- przerwała w pewnym momencie - A więc o to Ci chodzi. Posłuchaj, David jest przystojny, męski i dobrze zbudowany...
Marco w tym momencie zaciskał zęby, żeby nie wyjść i przemeblować trochę masażysty.
-Ale Ciebie kocham! Za każdym razem jak Cię widzę mam ochotę zrobić to.
Dziewczyna odpięła pasy i delikatnie musnęła wargi blondyna. Otwierając je szerzej przeszła do bardziej namiętnego pocałunku. Trwało by to dłużej lecz przypomniała sobie, że są w samochodzie i w każdej chwili ktoś może to zauważyć. Uspokajając się nieco Reus oznajmił:
-Marissa zamieszkaj ze mną.
-Marco, już o tym rozmawialiśmy.
-Zobacz ile czasu marnujemy na ciągłe dojazdy do siebie. To męczące
- blondyn nie dawał za wygraną.
-Chcesz mnie zamknąć przed całym światem.
-Tak...to znaczy nie o to chodzi. Mam duży dom blisko centrum. Przecież kiedy się pobierzemy to i tak zamieszkamy razem więc nie widzę sensu.
-Po- bierzemy?-
wyjąkała Niemka.
-No chyba myślisz o mnie poważnie, prawda?
-Ta-ak. Ale zaskoczyłeś mnie. Nie sądziłam, że...
-Chcę! To jak będzie z tą przeprowadzką?
-Nie wiem. Znamy się kilka miesięcy, zastanowię się.

***
Resztę drogi pokonali w milczeniu. Gdy dotarli do domu Marissa postanowiła iść wziąć prysznic. Cała była obklejona oliwką, którą David robił masaż pleców. O tym Marco nie powiedziała, lepiej nie wywoływać wilka z lasu. Patrzyła jak piana zrobiona z Jej żelu czekoladowego spływa pod wpływem ciepłego strumienia wody. Osuszyła ciało turkusowym ręcznikiem po czym wcierając balsam przebrała się w świeżą odzież. W domu było niepokojąco cicho. Tylko światło i głosy wydostawały się z salonu. Podeszła bliżej by dołączyć do samotnego Reus'a lecz zmęczony Niemiec już dawno spał. Przewracając się na boku o mało co nie spadł z sofy. Przykrywając Go kocem Marissa wyłączyła telewizor i udała się do kuchni. To był naprawdę zaskakujący dzień.
***KILKA DNI PÓŹNIEJ***
Mechanicznie ze snu wybudził Ją dzwonek wydobywający się z nieszczęsnego budzika. Wyłączając Go z ociągnięciem Marissa wsunęła nogi w ciepłe kapcie zeszła do łazienki przygotować się do pracy. Ostatnio wiele myślała. Za dużo, za często. Reus chce, żeby zamieszkali razem. Młoda Niemka bała się, może nie wyjść, nie chciała tracić tej miłości. Pokochała Marco całym sercem, nie było takiej części ciała która by nie akceptowała blondyna. Mimo tego panikowała jeśli chodziło o wspólne mieszkanie. Ostatecznie próbowała sobie wmówić, że to będzie sprawdzian. Jeśli im się uda przezwyciężą wszystko. A co jeśli nie? Czy warto wystawiać miłość na próbę?
***
Reus cały trening kipiał optymizmem. Aż do momentu gdy na trybunach zobaczył Ją. Caro. Co Ona tu robi? Przez następne pół godziny nie mógł się skupić rozważając po co Jego była dziewczyna przychodzi na stadion. Po skończonym treningu nie kierując się do szatni tylko na trybuny postanowił dowiedzieć się o co chodzi.
-Co tu robisz?- zapytał oschle blondynkę.
-Przyszłam na trening- odpowiedziała spokojnie.
-Po co?
-Nie spinaj się tak. Nie do Ciebie
- rzekła podchodząc do Bendera obdarowała Go soczystym buziakiem -Nie wiedziałam że tak na Ciebie działam kociaku- stwierdziła do blondyna gdy Sven oddalił się nieco.
***
Marissa skończyła pracę na dziś zauważając pod szpitalem Reus'a.
-Co tu robisz? Nie mówiłeś, że przyjedziesz.
-Zawsze muszę się zapowiadać?-
zapytał opryskliwie. Caro wytrąciła Go z równowagi. Jak zawsze zresztą, pod koniec ich związku ciągle chodził poddenerwowany i zdolny wybuchnąć niczym bomba atomowa.
-Nie musisz- rzekła cicho Niemka zastanawiając się nad zachowaniem blondyna. Wsiadła do samochodu sadowiąc się na miejscu pasażera patrzyła w okno.
-Przepraszam, nie gniewaj się- oznajmił skruszony gdy chwilę ochłonął.
-Nie gniewam się, nie szkodzi- stwierdziła brunetka.
-Właśnie, że szkodzi- powiedział zjeżdżając na pobocze- Nie powinienem na Ciebie naskakiwać tylko dlatego, że .....zresztą nieważne- skwitował.
-Coś się stało?- zapytała zaniepokojona.
-Chciałem Ci coś powiedzieć. Przepraszam, że tak nalegałem na przeprowadzkę. Nie chcę Cię do niczego zmuszać.
-Ach tak. No to muszę zmienić plany-
westchnęła.
-Jakie plany?
-Chciałam Ci dziś oznajmić, że chętnie się u Ciebie zatrzymam no ale skoro nie chcesz
- z chytrym uśmieszkiem zaczęła przyglądać się paznokciom.
-Chyba żartujesz! Oczywiście, że chcę- uścisnął Ją tak mocno, że o mało co wnętrzności Jej nie wyszły.
-Hola, hola jeszcze nie zdecydowałam. Jak masz zamiar się tak na mnie wyżywać jak przed chwilą to dziękuję.
-Mari przepraszam. Po prostu jedna osoba mnie zdenerwowała i wytrąciła z równowagi. Więcej się to nie powtórzy, obiecuję-
złożył palce jak do przysięgi harcerskiej.
***
Marissa Baumann kupiła w pobliskiej cukierni pączki i skierowała się do księgarni w której pracowała Katja.
-Chodź na zaplecze- oznajmiła, gdy zobaczyła przyjaciółkę.
-Przyniosłam słodkości. Wyprowadzam się.
-O matko! Gdzie? No chyba mnie tu nie zostawisz?
-Spokojnie, tylko do Marco.
-Naprawdę? Zdecydowałaś się?

Dziewczyna potaknęła głową biorąc do ust kęs bomby kalorycznej.
-Stwierdziłam, że co ma być to będzie. Czy będziemy mieszkać razem czy osobno, to będzie lekcja życia. Mam nadzieję, że Nam się uda.
-Na pewno kochanie-
zgodziła się Katja- Ale ejj o co chodzi. Chyba się cieszysz co? Bo masz nietęgą minę.
-Myślę o Simon'ie. Na pewno by się ucieszył z wyprowadzki. Lubił Marco.
-Znowu się zadręczasz-
objęła Marissę ramieniem opierając głowę o Jej skroń.
-Czasami mi się zdarza. Nie mogę zrozumieć zachowania Cheryl, totalna egoistka. Byłam dla Niego mamą a Ona nagle jednego dnia przyjeżdża i Go zabiera. Bez jakiegokolwiek kontaktu. Obiecałam Mu, że Go odwiedzę ale nie mogę... Gdyby rodzice żyli byłoby inaczej. Jestem sama.
-Nie mów tak. Masz mnie, masz Marco. Głowa do góry.

***
Szła powolnym krokiem w stronę domu gdy zauważyła podążającego w Jej kierunku MR11.
-Gdzie Ty się podziewałaś? Nie odbierasz telefonu.
-Przepraszam, zostawiłam w domu, chodź.
-Właśnie szybko pakuj się w kartony i jedziemy do mnie.
-Ale Marco. Powoli, jest za późno
- stwierdziła dziewczyna.
-No to co, że późno.
-Kochanie, jutro też jest dzień, spokojnie-
pocałunek w usta nieco uspokoił blondyna.
-Ale Ja chcę mieć Ciebie przy sobie.
-Przecież jestem tu. Zostaniesz na noc?


Weszli do środka i siadając na łóżku rozkoszowali się chwilą
-Marco?
-Słucham.
-Bo wiesz ostatnio czytałam taką książkę i dziewczyna zamieszkała z chłopakiem a po pewnym czasie przestało im na sobie zależeć. Nie starali się o siebie, potem było rozstanie. Z nami tak nie będzie, prawda?
- zapytała odwracając głowę w kierunku blondyna.
Reus pocałował dziewczynę w czoło i rzekł:
-To oznacza, że się o Ciebie troszczę.
Następny subtelny całus powędrował na nos Marissy.
-To, że wierzę w Ciebie i nie masz się bać.
Kolejny namiętny pocałunek złożył na gorących ustach wybranki.
-Tak Cię kocham.
I ostatni na szyi.
-A tak Cię pragnę. Nigdy o tym nie zapominaj słoneczko.
Przerwał im dźwięk telefonu, który zadzwonił do Reus'a.
-Mats? Co tam....Impreza....Jutro...-blondyn spojrzał znacząco na brunetkę i odparł:
-Czemu nie, mamy co świętować. Ale teraz spadaj Mats, przeszkodziłeś mi- stwierdził rozłączając się powrócił do całowania dziewczyny.
-Jesteś wredny ale strasznie Cię kocham- oznajmiła między pocałunkami.
**************
To mnie poniosła wena! :)
Podoba się? Mam nadzieję, że chociaż troszkę:)
Miłego dnia::*
Julita <3

piątek, 26 września 2014

♥ Odcinek 20-Poniosło mnie wtedy.

Robiło się późno a Katja miała w domu jeszcze projekt do zrobienia więc pomału ubierała się wyjścia.
W tym samym momencie rozległ się dzwonek u drzwi. Katja jednym ruchem ręki otworzyła wrota.
-Nie powinieneś tu przychodzić- stwierdziła widząc nieproszonego gościa.
-Daj spokój Kat, dam sobie radę, idź do domu.
Całując przyjaciółkę w policzek dziewczyna opuściła pomieszczenie. 
-Przepraszam, dotarło do mnie, że to omdlenie częściowo przeze mnie. Nie powinienem zostawiać Cię samej z problemami.
-Daj spokój to tylko i wyłącznie moja wina. Nie powinnam być kłamczuchą.
-Proszę nie mów tak, nie jesteś. Poniosło mnie wtedy.
-Co tam trzymasz?- zapytała dziewczyna widząc zajęte ręce Marco.
-Przyniosłem Ci książki. Kryminały jak lubisz, żebyś się nie nudziła w ten czas.
-Dziękuję- odebrała lektury dotykając przez przypadek dłoni Reusa.
-Pomyślałem, że moglibyśmy zostać przyjaciółmi.
-Nie- odparła Marissa.
-Nie?
-Nie potrafię być tylko przyjaciółką- rzucając książki na stół dziewczyna zaczęła całować blondyna. Ten z początku wydawał się zdziwiony, jeszcze niedawno Niemka nie chciała słyszeć o związku. Z chwilą jednak zaczął oddawać pocałunki. Podczas gdy Marissa wsunęła swoją dłoń pod koszulkę chłopaka wędrując opuszkami palców po Jego nagim torsie blondyn zrozumiał do czego to zmierza.
-Powinnaś odpoczywać.
Odsuwając się lekko do tyłu zapytała:
-Nie chcesz udzielić mi pomocy?
-Marissa, jesteś okropna. Nie prowokuj mnie, muszę jechać do domu. Jutro mam z samego rana trening.
-Przecież możesz pojechać stąd.
-Muszę załatwić jeszcze jedną sprawę słonko.
-No dobrze jedź sobie- odparła.
-Ejj teraz mnie wyganiasz?
Przyciągając za T-shirt Marco zaczęła znów namiętnie Go całować
-Jak tak dalej pójdzie to nie wyjdę stąd.
-Dobra, idź już. Ale przyjdziesz jutro?

-Od razu po treningu jestem- pocałował Ją w sam czubek nosa.
-Marissa? Wiem, że nie ma już Simona ale świetnie się Nim opiekowałaś i jestem z Ciebie dumny. Teraz ja się Tobą zaopiekuję, pozwolisz?
-Nie potrzebuję opieki, potrafię się sama sobą zająć.
-Tak, widzę Kochanie. Wylądowałaś w domu, bo wcześniej zemdlałaś.
-Pójdziesz dziś w końcu?
-Już idę- całując dziewczynę na pożegnanie zamknął za sobą drzwi.
Marissa zdążyła wejść do kuchni gdy drzwi znów się otworzyły.
-Zapomniałem czegoś zabrać- pocałował dziewczynę- Kocham Cię, uważaj na siebie.


***


Szczęśliwa dziewczyna postanowiła przyrządzić sobie kąpiel. Wlewając swój ulubiony płyn do kąpieli rozkoszowała się chwilą. Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie mogła z optymizmem spojrzeć w swe odbicie w lustrze. A teraz mało tego, że mogła to uczynić miała w sobie tyle energii, że góry mogłaby przenosić. Z nadmiaru emocji nie mogła zasnąć więc zrobiła sobie kakao. Nie zdążyła upić łyka a Jej głowa bezwiednie opadła na poduszkę.


***


Obudził Ją dzwonek do drzwi, ktoś był bardzo natarczywy bawiąc się przyrządem. Zaspana Marissa spojrzała na zegarek, 9:00 rano. Już nie pamiętała kiedy tak długo spała. Z drugiej strony była ciekawa kto postanowił Jej przerwać sen. Wciągając na nogi kapcie podeszła do drzwi.
-No już myślałem, że śpisz- bezceremonialnie wymijając dziewczynę wkroczył do środka.
-No wiesz, o tej porze niektórzy jeszcze śpią. Co Ty tu robisz? Nie powinieneś mieć treningu?
-Podczas gdy sobie chrapałaś to już na Nim byłem!
-Ejj! Tylko nie chrapałaś! Dobra? -Całując dziewczynę w czoło Reus położył dwie reklamówki na blacie kuchennym. Zamierzał zrobić śniadanie dla ukochanej, była wychudzona i przemęczona. To przez to zemdlała, nie mógł dopuścić do podobnej sytuacji. Widząc co wyczynia Marco w Jej kuchni, dziewczyna oznajmiła:
-Tylko nie mów, że Ty też zamierzasz mnie dokarmiać.
-Słoneczko, żebyśmy się dobrze zrozumieli, siłą Ci to wepchnę jeśli będzie trzeba. Co Ci strzeliło do głowy, żeby nie jeść?
Marissa spojrzała w dal przypominając sobie ostatnie zdarzenia z Jej życia. Reus zrozumiał, że nie powinien tego mówić. W spojrzeniu dziewczyny można było ujrzeć smutek i pustkę.
-Przepraszam skarbie, nie chciałem- zaczął blondyn klękając przed dziewczyną.
-Nie, nic się nie stało. Już dobrze- stwierdziła czochrając Niemca po włosach.
-Nic nie jest dobrze- oznajmił Reus gwałtownie podrywając się z miejsca stanął przy oknie.
-Straciłaś Simona a ja zamiast być przy Tobie uciekłem jak jakiś cholerny tchórz. Nie mogę sobie tego darować.
Podchodząc prawie niesłyszalnie brunetka objęła od tyłu Marco muskając wargami Jego kark.
-Ale jesteś teraz tutaj i tylko to się liczy.
Odwracając się spojrzał w Jej brązowe oczy by utonąć po chwili w pocałunku.
-A gdzie mam być? Tęskniłem.
-Marco, nie wspominajmy już starych spraw. Co było już nie wróci. Popełniłeś błąd ale ja też nie jestem bez winy. Cieszmy się tym co teraz jest.
**************************
Dobra nie mogłam patrzeć na żal i mutek ogarniajacą me rozdziały:) A więc dobrze, cieszcie się:)
Buziaki:*
Julita.

sobota, 20 września 2014

♥ Odcinek 19- Moja Ty biedna.

Oglądała swe odbicie w lustrze z pretensją, że musi iść do pracy. Dzisiejszego poranka nie miała na nic ochoty, czuła się źle. Naprawdę źle lecz nie byłaby sobą gdyby nie zjawiła się w szpitalu. Od samego rana dostała zadanie bojowe- wyrostek robaczkowy. Wszystko szło szybko i sprawnie, wyrzucając fartuch i rękawiczki po zabiegu wyszła na korytarz. Ujrzała Reusa odbierającego wyniki badań, spuściła wzrok w dół oddalając się nieco. Poczuła mocny ucisk w żołądku po czym wszystko zaczęło nagle wirować . Przytrzymując się ściany stanęła na chwilę, zrobiło Jej się ciemno przed oczami i zemdlała. Stojące w pobliżu pielęgniarki zawołały lekarza. Postanowili przenieść Marissę na łóżko, zmierzyli Jej tętno po czym kazano podać kroplówkę. Dziewczyna nadal spała.
-Doktorze co się stało?- zapytał Reus.
-Kim Pan jest?
-Znajomym- odparł zdając sobie sprawę jak to idiotycznie brzmi.
-Przykro mi, nie mogę udzielić żadnych informacji.


***


Otwierała powoli swe ociężałe powieki wpatrując się w biały sufit.
-Marissa- rzeknął do Niej znany głos.
-Marco- wyszeptała.
- Jak się czujesz?- zapytał troskliwie patrząc na brunetkę.
-Możesz im powiedzieć, żeby mnie wypuścili? Nic mi nie jest.
-Zemdlałaś. Musimy porozmawiać- odrzekł.
-O moim omdleniu? Daj spokój.
-Marissa byłem tam. U Niego.
Spojrzała w tym momencie na blondyna wzrokiem pełnym ciekawości.
-Widziałeś Go?
-Nie, Cheryl nie wpuściła mnie do środka.
Pokiwała głową z dezaprobatą rozumiejąc Jego sytuację.
-Mari, nie zgadzam się- stwierdził nagle Marco.
-Z czym?
-Powiedziałaś mi ostatnio, że to koniec, nie zgadzam się. Brakuje mi Ciebie. Nie widzę Cię na meczu, nie mogę codziennie widywać. Nie chcę tak.
Po co On Jej to mówi? Nie chciała tego, nie miała zamiaru znowu się rozpłakać. Odwracając głowę w drugą stronę odparła:
-Wiem, że Cię okłamałam Reus, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Ale przez ten cały cholerny miesiąc byłam całkiem sama. Cheryl zabrała mi Simona, nie było Ciebie. Zostawiłeś mnie w najważniejszym momencie mojego życia. Jak myślisz dlaczego zemdlałam?Ale..nie. Nie mam do Ciebie żalu, oboje popełniliśmy błąd a za niego się płaci.
-Marissa...
-Marco za dużo się wydarzyło, proszę wyjdź.
Reus jakby zastygł w miejscu wpatrując się w brunetkę, do sali wszedł ordynator chcąc przemówić Niemce do rozumu.
-Czy Ty oszalałaś? Jadłaś dziś coś w ogóle? Jaki ja mam mieć pożytek z Ciebie, co?
-Przepraszam- rzekła patrząc na oddalającą się sylwetkę Marco.


***


Opuszczała szpital z wmuszonym tygodniowym urlopem. Przesadziła, dobrze o tym wiedziała lecz praca pozwalała Jej zapomnieć a teraz cały tydzień będzie zaprzątać sobie głowę niepotrzebnymi myślami. Wchodząc do domu postanowiła przygotować sobie kąpiel, wlała do wody swój ulubiony olejek aromatyczny, zapaliła dookoła świece zapachowe, rozebrała się i weszła do wody. Zamykając oczy relaksowała się każdą chwilą.
"Nie zgadzam się, nie zgadzam się na to"- w głowie ciągle miała potok słów wypływających z ust Reusa.
-Przykro mi Marco- szepnęła do siebie.



***


Wieczorem Marissa w drzwiach ujrzała Katję, jej serdeczną przyjaciółkę.
-Moja Ty biedna. Już ja się Tobą zajmę- stwierdziła.
Jak postanowiła tak też zrobiła, wstawiła wodę na herbatę szykując kanapki. Marissie nie kazała się w ogóle ruszać.
-Mam odpoczywać ale przecież nie umieram, mogę Ci pomóc.
-Siedź tam na dupie, już idę- oznajmiła dziewczyna kładąc posiłek na stole.
-Oszalałaś? Dla całej armii tych kanapek przyrządziłaś.
-Człowiek się tu stara jak może a Ty jeszcze marudzisz.
Marissa się wtedy uśmiechnęła, po raz pierwszy od bardzo długiego czasu. Zawdzięczała to wszystko Katji, dziewczynie która od zawsze była z Nią.
**************************