Marissa Baumann ostatnio stanowczo za dużo pracowała. Jej kręgosłup z którym miała problemy w dzieciństwie dawał się we znaki. Przy bólu z każdym najmniejszym ruchem da rady uciągnąć. Po skończonym dyżurze postanowiła więc iść do Davida- szpitalnego masażysty, który pomógł Jej jednak w nieznacznym stopniu. Kazał przyjść jutro ponownie wyszła więc obolała ze szpitala chyba z jeszcze większym bólem niż rano. Przy wyjściu zaatakował Ją nie kto inny jak Reus.
-Gdzie byłaś? Chyba cały szpital przeszukałem- stwierdził poddenerwowany.
-Plecy mnie bolały, musiałam iść się wymasować do Davida.
Na dźwięk usłyszanych słów blondyn nastroszył się niczym na polowaniu. Spojrzał kątem oka na dziewczynę stwierdzając:
-No chyba za bardzo Ci nie pomógł skoro chodzisz jakby Cię ktoś potrącił.
-Dzięki wiesz. Jutro też idę, mam nadzieję, że pomoże.
-Ale po co będziesz chodziła? Jutro mam wolne to jak chcesz ja to zrobię- rzekł obejmując dziewczynę ramieniem.
-Marco nie zachowuj się jakbym była Twoją zdobyczą. Pójdę tam.
-I tak pójdę z Tobą.
-Nie ma mowy. W sobotę masz mecz, musisz się regenerować.
-Zakończyłem dyskusję, idziemy.
***
Od samego rana Marco mimo usilnych próśb dziewczyny pomógł dostać się Jej na masaż. Właśnie David. Reus chciał Mu przyłożyć już za samo istnienie a za to jak patrzył na Marissę miał ochotę Go zabić. Bezczelny typ kazał blondynowi poczekać na zewnątrz, bo niby klienci cenią sobie prywatność a to bądź co bądź jest sfera intymna. Dokładnie tak powiedział David, słowo w słowo. Marco gotował się od środka, gdy dziewczyna wyszła z gabinetu postanowił Ją wypytać o wszystko.
-I jak było?
-Cudownie się czuję- odrzekła Marissa na co blondyn pobladł na twarzy. Chciał zapytać o wiele więcej ale ta odpowiedź wystarczająco dała Mu do zrozumienia. Na Jego terytorium znalazł się ktoś inny. W dodatku pracował tam gdzie Jego dziewczyna co nie działało na plus dla Niemca. Wsiedli do samochodu by odwieźć brunetkę do domu.
-No dalej, nie wierzę, że Twoja ciekawość nie chce wiedzieć co się tam działo- rzekła spoglądając na piłkarza.
-Powiedziałaś wszystko co chciałem usłyszeć.
-Stwierdziłam tylko, że było cu...- przerwała w pewnym momencie - A więc o to Ci chodzi. Posłuchaj, David jest przystojny, męski i dobrze zbudowany...
Marco w tym momencie zaciskał zęby, żeby nie wyjść i przemeblować trochę masażysty.
-Ale Ciebie kocham! Za każdym razem jak Cię widzę mam ochotę zrobić to.
Dziewczyna odpięła pasy i delikatnie musnęła wargi blondyna. Otwierając je szerzej przeszła do bardziej namiętnego pocałunku. Trwało by to dłużej lecz przypomniała sobie, że są w samochodzie i w każdej chwili ktoś może to zauważyć. Uspokajając się nieco Reus oznajmił:
-Marissa zamieszkaj ze mną.
-Marco, już o tym rozmawialiśmy.
-Zobacz ile czasu marnujemy na ciągłe dojazdy do siebie. To męczące- blondyn nie dawał za wygraną.
-Chcesz mnie zamknąć przed całym światem.
-Tak...to znaczy nie o to chodzi. Mam duży dom blisko centrum. Przecież kiedy się pobierzemy to i tak zamieszkamy razem więc nie widzę sensu.
-Po- bierzemy?-wyjąkała Niemka.
-No chyba myślisz o mnie poważnie, prawda?
-Ta-ak. Ale zaskoczyłeś mnie. Nie sądziłam, że...
-Chcę! To jak będzie z tą przeprowadzką?
-Nie wiem. Znamy się kilka miesięcy, zastanowię się.
***
Resztę drogi pokonali w milczeniu. Gdy dotarli do domu Marissa postanowiła iść wziąć prysznic. Cała była obklejona oliwką, którą David robił masaż pleców. O tym Marco nie powiedziała, lepiej nie wywoływać wilka z lasu. Patrzyła jak piana zrobiona z Jej żelu czekoladowego spływa pod wpływem ciepłego strumienia wody. Osuszyła ciało turkusowym ręcznikiem po czym wcierając balsam przebrała się w świeżą odzież. W domu było niepokojąco cicho. Tylko światło i głosy wydostawały się z salonu. Podeszła bliżej by dołączyć do samotnego Reus'a lecz zmęczony Niemiec już dawno spał. Przewracając się na boku o mało co nie spadł z sofy. Przykrywając Go kocem Marissa wyłączyła telewizor i udała się do kuchni. To był naprawdę zaskakujący dzień.
***KILKA DNI PÓŹNIEJ***
Mechanicznie ze snu wybudził Ją dzwonek wydobywający się z nieszczęsnego budzika. Wyłączając Go z ociągnięciem Marissa wsunęła nogi w ciepłe kapcie zeszła do łazienki przygotować się do pracy. Ostatnio wiele myślała. Za dużo, za często. Reus chce, żeby zamieszkali razem. Młoda Niemka bała się, może nie wyjść, nie chciała tracić tej miłości. Pokochała Marco całym sercem, nie było takiej części ciała która by nie akceptowała blondyna. Mimo tego panikowała jeśli chodziło o wspólne mieszkanie. Ostatecznie próbowała sobie wmówić, że to będzie sprawdzian. Jeśli im się uda przezwyciężą wszystko. A co jeśli nie? Czy warto wystawiać miłość na próbę?
***
Reus cały trening kipiał optymizmem. Aż do momentu gdy na trybunach zobaczył Ją. Caro. Co Ona tu robi? Przez następne pół godziny nie mógł się skupić rozważając po co Jego była dziewczyna przychodzi na stadion. Po skończonym treningu nie kierując się do szatni tylko na trybuny postanowił dowiedzieć się o co chodzi.
-Co tu robisz?- zapytał oschle blondynkę.
-Przyszłam na trening- odpowiedziała spokojnie.
-Po co?
-Nie spinaj się tak. Nie do Ciebie- rzekła podchodząc do Bendera obdarowała Go soczystym buziakiem -Nie wiedziałam że tak na Ciebie działam kociaku- stwierdziła do blondyna gdy Sven oddalił się nieco.
***
Marissa skończyła pracę na dziś zauważając pod szpitalem Reus'a.
-Co tu robisz? Nie mówiłeś, że przyjedziesz.
-Zawsze muszę się zapowiadać?- zapytał opryskliwie. Caro wytrąciła Go z równowagi. Jak zawsze zresztą, pod koniec ich związku ciągle chodził poddenerwowany i zdolny wybuchnąć niczym bomba atomowa.
-Nie musisz- rzekła cicho Niemka zastanawiając się nad zachowaniem blondyna. Wsiadła do samochodu sadowiąc się na miejscu pasażera patrzyła w okno.
-Przepraszam, nie gniewaj się- oznajmił skruszony gdy chwilę ochłonął.
-Nie gniewam się, nie szkodzi- stwierdziła brunetka.
-Właśnie, że szkodzi- powiedział zjeżdżając na pobocze- Nie powinienem na Ciebie naskakiwać tylko dlatego, że .....zresztą nieważne- skwitował.
-Coś się stało?- zapytała zaniepokojona.
-Chciałem Ci coś powiedzieć. Przepraszam, że tak nalegałem na przeprowadzkę. Nie chcę Cię do niczego zmuszać.
-Ach tak. No to muszę zmienić plany- westchnęła.
-Jakie plany?
-Chciałam Ci dziś oznajmić, że chętnie się u Ciebie zatrzymam no ale skoro nie chcesz- z chytrym uśmieszkiem zaczęła przyglądać się paznokciom.
-Chyba żartujesz! Oczywiście, że chcę- uścisnął Ją tak mocno, że o mało co wnętrzności Jej nie wyszły.
-Hola, hola jeszcze nie zdecydowałam. Jak masz zamiar się tak na mnie wyżywać jak przed chwilą to dziękuję.
-Mari przepraszam. Po prostu jedna osoba mnie zdenerwowała i wytrąciła z równowagi. Więcej się to nie powtórzy, obiecuję- złożył palce jak do przysięgi harcerskiej.
***
Marissa Baumann kupiła w pobliskiej cukierni pączki i skierowała się do księgarni w której pracowała Katja.
-Chodź na zaplecze- oznajmiła, gdy zobaczyła przyjaciółkę.
-Przyniosłam słodkości. Wyprowadzam się.
-O matko! Gdzie? No chyba mnie tu nie zostawisz?
-Spokojnie, tylko do Marco.
-Naprawdę? Zdecydowałaś się?
Dziewczyna potaknęła głową biorąc do ust kęs bomby kalorycznej.
-Stwierdziłam, że co ma być to będzie. Czy będziemy mieszkać razem czy osobno, to będzie lekcja życia. Mam nadzieję, że Nam się uda.
-Na pewno kochanie- zgodziła się Katja- Ale ejj o co chodzi. Chyba się cieszysz co? Bo masz nietęgą minę.
-Myślę o Simon'ie. Na pewno by się ucieszył z wyprowadzki. Lubił Marco.
-Znowu się zadręczasz- objęła Marissę ramieniem opierając głowę o Jej skroń.
-Czasami mi się zdarza. Nie mogę zrozumieć zachowania Cheryl, totalna egoistka. Byłam dla Niego mamą a Ona nagle jednego dnia przyjeżdża i Go zabiera. Bez jakiegokolwiek kontaktu. Obiecałam Mu, że Go odwiedzę ale nie mogę... Gdyby rodzice żyli byłoby inaczej. Jestem sama.
-Nie mów tak. Masz mnie, masz Marco. Głowa do góry.
***
Szła powolnym krokiem w stronę domu gdy zauważyła podążającego w Jej kierunku MR11.
-Gdzie Ty się podziewałaś? Nie odbierasz telefonu.
-Przepraszam, zostawiłam w domu, chodź.
-Właśnie szybko pakuj się w kartony i jedziemy do mnie.
-Ale Marco. Powoli, jest za późno- stwierdziła dziewczyna.
-No to co, że późno.
-Kochanie, jutro też jest dzień, spokojnie- pocałunek w usta nieco uspokoił blondyna.
-Ale Ja chcę mieć Ciebie przy sobie.
-Przecież jestem tu. Zostaniesz na noc?
Weszli do środka i siadając na łóżku rozkoszowali się chwilą
-Marco?
-Słucham.
-Bo wiesz ostatnio czytałam taką książkę i dziewczyna zamieszkała z chłopakiem a po pewnym czasie przestało im na sobie zależeć. Nie starali się o siebie, potem było rozstanie. Z nami tak nie będzie, prawda?- zapytała odwracając głowę w kierunku blondyna.
Reus pocałował dziewczynę w czoło i rzekł:
-To oznacza, że się o Ciebie troszczę.
Następny subtelny całus powędrował na nos Marissy.
-To, że wierzę w Ciebie i nie masz się bać.
Kolejny namiętny pocałunek złożył na gorących ustach wybranki.
-Tak Cię kocham.
I ostatni na szyi.
-A tak Cię pragnę. Nigdy o tym nie zapominaj słoneczko.
Przerwał im dźwięk telefonu, który zadzwonił do Reus'a.
-Mats? Co tam....Impreza....Jutro...-blondyn spojrzał znacząco na brunetkę i odparł:
-Czemu nie, mamy co świętować. Ale teraz spadaj Mats, przeszkodziłeś mi- stwierdził rozłączając się powrócił do całowania dziewczyny.
-Jesteś wredny ale strasznie Cię kocham- oznajmiła między pocałunkami.
**************
To mnie poniosła wena! :)
Podoba się? Mam nadzieję, że chociaż troszkę:)
Miłego dnia::*
Julita <3
końcówka najlepsza :D hahahaha, świetny rozdział! Wspólne mieszkanie? Czemu nie? A Marco jaki zazdrosny *.* aż słodko, pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńcudowny *.*
OdpowiedzUsuńMarco taki zadrośnik, byle nie za dużo tej zazdrości :)
Niech sobie mieszkają razem, ja jestem na tak :3
Tylko Simona brakuje... :(
Czekam na nexta i pozdrawiam :***
Ohoho jaki zazdrośnik :D Ale o wizycie Caro nie powiedział... -.-
OdpowiedzUsuńCzuje, że ta dziewucha coś kombinuje...
No już myślałam, że Marissa się nie zdecyduje na wspólne mieszkanie :D
Teraz będzie im łatwiej :D
Rozdział super! :)
Czekam na kolejny :)
Buziaki ;**
Asdfghjkl *.* to jest cudowne! Wprowadzasz mnie w taki stan, że szok ;d Mari i Marco są cudowni. Zazdrość Reusa jest świetna ;d
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Zapraszam do mnie. Pozdrawiam :)
O jeeeeejciu jakie to cudne <333333333
OdpowiedzUsuńMarco jest taki wspaniały <3
Powtarzam się, wiem :D
Rozpłynęłam się na końcówce <3
Czekam na kolejny
Buziaki :***********
Boże jakie to opowiadanie jest super. Kocham!! Czekam nn!
OdpowiedzUsuńA tymczasem zapraszam do mnie http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/
Boze jakie supcio opowiadanie. Czekam na nexta. Zniecierpliwiona.
OdpowiedzUsuńP.s
http://marcbartraandmarcoreus-cinderella.blogspot.com/2014/11/rozdzia-11-nie-interere-bo-kici-kici.html?m=1 --> zapraszam na nowy :* licze na komentarz
Oo słodko <3
OdpowiedzUsuńMarco i Marissa pasują o siebie i cieszę się, że są razem. Co do Simona, to mam nadzieję, że go odzyskają :)
Buziaki ;*
P.S Nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej info na blogu :)
Jejku jak mi głupio! Tak zaniedbałam komentowanie na poprzednim blogu i tutaj również. Ale nadrobiłam już 3 poprzednie rozdziały i znalazłam chwilkę na komentarz :)
OdpowiedzUsuńOni tak do siebie pasują, że aż fajnie. Simon gdzie ty jesteś!? Brakuje go:)
Pozdrawiam!
ps. Jestem tutaj:
http://let---it---go.blogspot.com/
http://a-milik.blogspot.com/
http://we-live-as-we--dream.blogspot.com/
marcbartraandmarcoreus-cinderella.blogspot.com zapraszam na nowy liczę na komentarz :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńhttp://slowa-czasem-rania-bardziej-niz-czyny.blogspot.com Nowy rozdział :) Jak najszybciej postaram się nadrobić u ciebie :*
OdpowiedzUsuń