środa, 30 lipca 2014

♥ Odcinek 10- Zaufaj mi

Marissa nie spała całą noc. Dzisiaj był ten dzień, kiedy miała powiedzieć młodej pacjentce, że albo urodzi dziecko i umrze lub usunie i przeżyje. Zrobiła to, powiedziała wszystko co i jak ale dlaczego ma w sobie tyle smutku?Para wyszła ze smutkiem i zmartwieniem w oczach, Thomas pewnie miał nadzieję, że Marissa przekona co do usunięcia płodu Jego małżonkę ale tak się nie stało. Młoda matka nie chciała nawet o tym słyszeć, Marissa zresztą nie dziwiła Jej się, zrobiłaby to samo.
Marissa Baumann oddychając ciężko usiadła na ławce przed szpitalem aby ochłonąć.
-Ciężki dzień? - zapytał głos właściciela, który usiadł obok.
-Tak....Reus co Ty tu robisz?- zapytała rozpoznając znajomą sylwetkę blondyna obok siebie.
-Nigdzie nie można Cię dorwać. Nie odbierasz telefonów.
-Przepraszam, mam strasznie dużo pracy w szpitalu.
-Na pewno tylko o to chodzi?
- zapytał zaniepokojony
-A o co jeszcze?
-Myślałem, że mnie unikasz.
-Ja? No co Ty. Po co miałabym to robić. Podjęłam się bardzo trudnej sprawy, obiecałam komuś, że będzie dobrze. Ale wcale tak nie będzie-
stwierdziła dziewczyna patrząc w dal.
-Marissa, co jest?


-Jest taka kobieta, ona jest w ciąży a nie powinna być. To niebezpieczne. Przepraszam nie powinnam więcej mówić. Obowiązuje mnie tajemnica lekarska.
-Mari, musisz oddzielać sprawy osobiste od zawodowych. Ta kobieta jest dorosła i wie na pewno co robi.
-Zgadza się ale obiecałam...
-Nie jesteś cudotwórcą.
-Nie jestem- powtórzyła brunetka.
Reus widząc jak dziewczyna się zadręcza chciał Jej bardzo pomóc, urzekła Go w Niej ta wrażliwość, subtelność, to że każdemu chciała pomóc. Nieważne kim był i co w życiu zrobił, to Ona Marissa Baumann kryła się pod twarzą anioła.
-Idziemy do kina- stwierdził Marco.
-Reus, nie żartuj. Nie mogę.
-To nie było pytanie, to było oznajmienie Ci faktu.
-Ale siedzę jeszcze cztery godziny w pracy, a potem...
-A potem pójdziemy do kina.
-Musisz zawsze stawiać na swoim?
-Oderwiesz się od tego wszystkiego na chwilę. Marissa proszę
- blondyn uklęknął na kolanach jak do oświadczyn.
-Wstań wariacie
-Zgodzisz się.
-No wstań, ludzie się patrzą. Zaraz będzie artykuł w gazecie, że mi się oświadczasz.
-No czemu nie-
stwierdził Niemiec
-No ależ romantycznie. Oświadczyłeś mi się w miejscu mojej pracy, w szpitalu. Wstawaj.
-To pójdziesz?
-No ok, bo mi żyć nie dasz. A teraz idź już sobie.


***

Marissa kończąc dyżur wpadła na chwilę do domu aby się przebrać. Jak zwykle nie wiedziała co na siebie włożyć. Z jednej strony chciała się podobać młodemu Niemcowi ale z drugiej nie chciała się ośmieszyć. Postawiła więc na morelową sukienkę i do tego sweterek jakby miało się ochłodzić. Skończyła poprawiać swój makijaż gdy u drzwi rozległ się dzwonek. Roześmiany Simon nacisnął klamkę.
-Wujek?
-Cześć mały, jest mama?
-Ne jesśtem mały. Jeśt. Mamooooo!-
krzyknął chłopiec.
-Simon! Ile razy mam Ci powtarzać, że nie masz sam otwierać drzwi?
Marco spoglądając na Marissę nie mógł oderwać od Niej wzroku. Była taka naturalnie piękna. W zwykłej zwiewnej sukience i minimalizmie w makijażu wyglądała zjawiskowo.
-Spokojnie, to tylko ja- stwierdził Reus.
-Pseplasam.
-Idź do cioci na górę. Mama wróci do Ciebie wieczorem
- brunetka pocałowała chłopca w czoło i razem z Marco wyszła.
-Więc na co idziemy?- zapytała
-Jakiś horror?
-Żebym oknem wyskoczyła?
-No dobra może być komedia.
-Dramat?-
negocjowała dziewczyna.
-Zgoda.

***

Siedząc w kinie na filmie pt. "Hipnotyzer" każdy siedział w skupieniu oglądając losy bohaterów. Marissa poczuła dotyk ręki na swoim ramieniu.
-Reus?- szepnęła do blondyna.
-Tak?
-Nie musisz mnie obejmować. Nie boję się-
dziewczyna zwróciła głowę w stronę Marco.
Wtedy ich nosy zetknęły się. Chłonęli zapach swojego ciała nawzajem. Piłkarz delikatnie musnął usta dziewczyny. Po chwili odwzajemniła to.
-Marco- szepnęła- Jesteśmy w kinie. Przestań.
W rzeczywistości wcale nie chciała tego przerywać. Było tak idealnie, tak pięknie. Zupełnie jak na pierwszej randce, jak pierwszy pocałunek. Czujesz wtedy, że możesz góry przenosić a w Twoim brzuchu kotłuje się milion malutkich motylków.

***

Gdy wyszli na zewnątrz zrobiło się niezręcznie, ani jedno ani drugie nie wiedziało co powiedzieć.
-Ja- zaczęli oboje.
-Po prostu odwieź mnie do domu- rzekła dziewczyna
Będąc pod domem znów zapadła cisza.
-Marissa- zaczął Reus. -Wcale tego nie żałuję. Dawno chciałem to zrobić i było idealnie- stwierdził na co dziewczyna oblała się rumieńcem.
-Ja, ja....nie wiem co mam powiedzieć.
-Nie musisz nic mówić, chcę tylko, żebyś otworzyła się przede mną. Zależy mi na Tobie.
- splótł razem ich
palce.
Przysuwając się bliżej dziewczyna spojrzała prosto w oczy blondyna.
-Boję się, co jeśli zaangażuję się a Ty mnie zostawisz?
Blondyn oparł czoło o głowę Marissy.
-Zaufaj mi.
******************************************

Pierwsza dziesiątka za nami!
i już nabiłyście ponad 6000 wyświetleń. Nie wchodziłam tu dawno i nie spodziewałam się aż takiej liczby. Jesteście Kochane ♥
I nie ważne czy jest 15 komentarzy czy 5.

Dla takich chwil warto żyć! ♥

Kocham Was!

Pierwszy pocałunek za nami!

Buziaki :***


niedziela, 20 lipca 2014

♥ Odcinek 9- Istny burdel.

Marissa obudziła się wczesnym rankiem, gdyż za chwilę miała zjawić się Katja. Weszła do pokoju malucha przyglądając się jak ten sobie radzi z zakładaniem skarpetek.
-Kochanie to jest na lewą stopę.
-Nigdy tego nie zlozumiem. To jeśt nie do ogalnięcia, iśtny buldel
- stwierdził Simon.
Zaśmiewając się pod nosem z tego co powiedział przed chwilą chłopiec dziewczyna spytała:
-Istny burdel? A skąd Ty znasz takie słowa?
-Wujek Malco tak mówi- odpowiedział dumnie wypinając pierś do przodu niczym żołnierz do przysięgi.
-A wiesz co to w ogóle znaczy?
-Mamo nie wies? To ja Ci wytłumacę
- stwiierdził gdy rozdzwonił się u drzwi dzwonek.
-Dobrze ale później. Teraz ciocia Katja przyszła.
-Pójdę Jej otwozyć!-
krzyknął zrywając się z łóżka
-Simon! Załóż spodnie!
Po chwili mały był już u drzwi, stawając na palcach nacisnął klamkę tak by Katja weszła do środka.
-Cocia! Psysłaś do mnie?
-No pewnie przystojniaku. Gdzie jest mama?
-Simon, ubierz się bo będziesz chory
- Marissa wparowała do kuchni.
-Upśś jeśtem w samej bieliźnie. Paladuję w śamych gaciach, ale ftopa- stwierdził chłopiec biegnąc do pokoju.
-Skąd On ma takie słownictwo?
-Chyba muszę porozmawiać z Marco
- zaśmiała się Marissa
- To co kawy?
-Oczywiście
- przytakneła Katja.

***

Po południu Marissa Baumann miała dyżur w szpitalu, od samego progu w recepcji wszczęła się jakaś straszna awantura.
-Tłumaczę kolejny raz Pani, że nie chcę innego lekarza!- awanturował się mężczyzna
-Co tu się dzieje?- zapytała Marissa podchodząc bliżej.
-O Pani doktor. Musimy porozmawiać.
-Pan Angerer. Coś się stało? Zapraszam do gabinetu
.
Dziewczyna wzięła kartoteki chorych po czym udali się do sali numer 4.
-Moja żona- zaczął mężczyzna
-Andrea? Co z nią?
-Ja wiem, że nie powinniśmy ale... Ona jest w ciąży
.
Niemka nagle podniosła wzrok znad plików dokumentów.
-Ale panie Thomasie, przecież Ona ma białaczkę. Nie może....
-Tak wiem, wiem. To wszystko moja wina. Czy jest jakaś szansa?
-Który miesiąc?
-Drugi-
rzekł mężczyzna
-Dobrze. Andrea teraz powinna przybierać leki a w jej stanie nie może tego robić. Przepraszam za to co teraz powiem ale chcę, żeby był Pan uświadomiony.
-Jasne, proszę mówić mi całą prawdę.
-Nawet jeśli dojdzie do porodu to pańska żona będzie zbyt osłabiona żeby...
-Przeżyć?-
dokończył -Można jakoś temu zaradzić?
-Możemy usunąć dziecko. To dopiero drugi miesiąc- te słowa z ledwością przeszły dziewczynie przez gardło. Nie pochwalała aborcji.
-Ona się w życiu na to nie zgodzi. Przywiązała się do Niego.
-Panie Thomasie, płód pobiera krew z łona matki, którego pańskiej żonie szczególnie brakuje. To tak jakby niszczy ją od środka, rozumie Pan?
-Tak
-Poza tym, żeby nie uszkodzić dziecka nie będzie mogła przyjmować żądnych leków a sam Pan przecież wie jak...
-Będzie cierpiała prawda?
-Przykro mi-
Marissa zawiesiła głowę w dół.
-Jak mam do Niej dotrzeć? Sam już nie wiem, ona i tak umrze, jak mam patrzeć na to dziecko?
-Proszę przyprowadzić do mnie żonę.
-Mogę?
-Oczywiście, jak najszybciej. Jutro jestem z rana.
-Dziękuję. Pani doktor, wszystko będzie dobrze, prawda?
-Zrobię co w mojej mocy.


***

Marissa wyszła na zewnątrz by zaczerpnąć świeżego powietrza.
-Co jest?- podeszła do Niej Natalie- starsza koleżanka bogata dłuższym doświadczeniem
-Poszłam na medycynę, żeby pomagać ludziom.
-I robisz to przecież
-Nie każdemu mogę pomóc
-Coś się stało?
- zapytała kobieta
-Jestem w sytuacji bez wyjścia. Albo pomogę komuś, który i tak umrze albo odbiorę coś najcenniejszego na świecie i będzie żyć.
-Marissko nie pomogę Ci, Wiesz co masz robić. Pamiętaj, że nie jesteś w stanie uratować całego świata.
-Dziękuję Nat.


***

Kończąc dyżur młoda Niemka czuła się jakby czołg po Niej przejechał. Dosłownie.
-Boże, co za dzień!- stwierdziła zdejmując buty w domu.
-Mamo, mamo!
-Co się stało szkrabie?
-A zlobis naleśniki?
-Teraz? Jest za późno. Powinieneś spać.
-Mamo, no!
-Żabko proszę Cię. Jestem bardzo zmęczona. Poprosimy ciocię i jutro zrobi Ci na śnaidanko dobrze?
-Chodź Simon, idziemy spać
- stwierdziła Katja prowadząc małego za rączkę.
-Co ciężki dzień?- zapytała powracając za chwilę.
-Marzę tylko o kąpieli ale nawet nie chce mi się rzęsami ruszyć.
-Oj biedna, o której jutro mam przyjść?
-Dasz radę być na 7.00?
-Jasne, dobranoc.
-Słodkich.

**************************
Przepraszam, że taki byle jaki ale pisałam na szybko iż mam pełno planów na głowie:)
Mam nadzieję, że jednak taki najgorszy nie jest i nie zamkniecie karty na początku czytania:)

Miłego wypoczynku:)

czwartek, 10 lipca 2014

♥ Odcinek 8- Reus! Zboczeńcu jeden!

Kolejna sobota co wiązało się z meczem. Niepewnym krokiem Marissa wkroczyła na stadion, nadal nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Szargało nią wiele skrajnych emocji. Mecz był na tyle zacięty, że Baumann nie wiedziała w co ręce włożyć. Chociaż przez ten czas przestała myśleć o otaczającym Ją świecie, Borussen wygrało 2:1. Chociaż było ciężko jak nigdy, gdyby nie doliczona minuta przez arbitra w drugiej połowie i wspaniały gol Lewandowskiego to remisowaliby to spotkanie. Pakując wszystkie opatrunki do torby Marissa zbierała się do wyjścia.
-Długo każesz na siebie czekać- usłyszała od blondyna opartego o swoje auto. Zdezorientowana obróciła się, by sprawdzić czy to na pewno do Niej kierowane są te słowa. Lecz na parkingu oprócz nich nie było ani jednej żywej duszy.
-Ja?- zapytała dziewczyna.
-A widzisz tu kogoś innego? Chodź, podwiozę Cię.
-Ale...
- Nie ma żadnego ale. Wyglądasz jakbyś na wojnie była.
-Dziękuję, wiesz nie ma to jak wyszukany komplement.
-Polecam się-
stwierdził Marco otwierając drzwi od strony pasażera.
-Więc co robimy?- zapytał Reus siedzący już za kółkiem.
-My?- zdziwiła się dziewczyna
-Jest dopiero 18.00. Nie mów, że siusiu, paciorek i spać.
-A skąd wiesz co ja robię wieczorami?
-Właśnie nie wiem ale chcę się dowiedzieć. Marissa mówiłem już, chcę poznać Simona.
-Naprawdę?-
zapytała brunetka
-Tak
-To chodź
- zgodziła się.
Poczekała na blondyna, który zamykał samochód i wprowadziła Go do środka.
-Simon! Katja!- krzyknęła z dołu po czym chłopiec co sił w nogach pobiegł do Marissy wczepić Jej się w nogę.
-Chodź do mnie- gdy wzięła malca na ręce zauważył wtedy niespodziewanego gościa w kuchni.
-Mamo, kto to jeśt?- zapytał.
-Marco Reus. Jestem przyjacielem Twojej mamy- stwierdził blondyn podając rękę małemu na co On ze wstydu wtulił się w dziewczynę.
-Ejj, nie wstydź się , no co Ty- szepnęła Mu do uszka dziewczyna
Katja zauważając Marco w salonie puściła oczko do Marissy i postanowiła pójść do domu.
-Mam coś dla Ciebie- stwierdził Reus patrząc na Simona.
-A cio?- zapytał chłopczyk, odważając się nieco postanowił stanąć na ziemi.
-Proszę- wyciągnął z kieszeni lizaka z logo BVB.
-Śupel! Ćytlynowy, mój ulubiony!
-Simon ale nie jemy słodyczy na wieczór, prawda?
-Mamo no ten jeden jedyne laź, plośę
-No mamo zgódź się
- uśmiechnął się Marco.
-Dobrze. Jak będzie miał próchnicę to idziesz z Nim do dentysty- oznajmiła Reusowi
-A mogę do Ciebie mówić wujku?-wypalił nagle chłopiec
-Pewnie, że tak. Ale pod jednym warunkiem.
-Jakim?-
zmartwił się malec
-Przytulas?- zapytał Marco kucając przy dziecku.
Marissa przyglądała się z boku uśmiechając się od ucha do ucha.
-Chodź wujku. Pokażę Ci mój pokój- podekscytowany ciągnął Reusa za rękę.
-Ale Simon wujek był w pracy. Jest zmęczony.
-Zalaz wlacamy!-
krzyknął już ze schodów chłopiec.
Brunetka postanowiła wstawić wodę na herbatę dopóki Simon nie oprowadzi Marco. Zdążyła już sporządzić kanapki a chłopaków jak nie było tak nie było. Zmierzyła na górę by sprawdzić czy coś się nie stało. Ujrzała tam śpiącego Marco na łóżku a na Jego brzuchu leżał Simon, który próbował czytać książkę.
-Mamo! Ćśś wujek śpi.
-Zamęczyłeś nam Marco. Niedobry.
-A wiesz ze wujek jeśt piłkazem i obiecał mi, ze pójde z Nim na boisko. On jeśt taki ćudaśny.
-Cudowny kochanie. Mówi się cudowny
- poprawiła Go dziewczyna.
-Oj mamo, pseciez wies o co chodzi.
-Dobrze, chodź przykryjemy wujka, niech sobie śpi. Jest zmęczony, bo grał mecz, wiesz?
-A psyjdzie jesce do Nas?
-Lubisz Go?
-Baldzo.
-Jutro Go zapytasz, dobrze? A teraz chodź zjemy kanapki, umyjemy ząbki, weźmiesz kąpiel i pójdziesz spać.
-A będę spał z wujkiem w moim pokoju?
-Nie, ze mną.
-Skoda, no ale dobla
.

***

Wstając tak aby nie zbudzić Simona Marissa pomaszerowała do kuchni, gdzie urzędował już Reus.
-Wstałaś już?Chodź na śniadanie mistrzów- uśmiechnął się Marco kładąc na stole tosty z dżemem i nutellą.
-Pysznie wygląda.
-Przepraszam, że zasnąłem wczoraj
-Daj spokój Marco. Nic się nie stało. Simon nie mógł od Ciebie wzroku oderwać. Zobacz
- pokazała zdjęcie, które zrobiła telefonem gdy leżeli razem na łóżku z chłopcem.
-Możesz mi to przesłać?- zapytał Reus włączając swój Bluetooth.
-Jasne, wiesz On Cię na krok nie opuszcza, nawet nie chciał ze mną wczoraj spać.

-Ja tam bym chciał- stwierdził blondyn
-Reus! Zboczeńcu jeden- rzuciła serwetką w chłopaka.
****************************************
Jesteśmy w finale!!!!!!! ♥
Ale mnie wena poniosła!
Podoba się?

Lecę na ogódek, 30 stopni już a dopiero 10 rano!!!!!

<3

poniedziałek, 7 lipca 2014

LIEBSTER AWARD

Zostałam nominowana przez SZALONA FANATYCZKA.
Bardzo dziękuje :* Jestem mile zaskoczona. :)

Pytania:)
1. Dlaczego prawadzisz bloga ?
Prowadzę Go bo uwielbiam pisać, to moja pasja a mój główny bohater Marco Reus jest moim ulubieńcem. W chwili dzisiejszej nie wyobrażam sobie tego, ze mogłabym opuścić bloggera. Stal sie on moim prywatnym uzależnieniem od którego nie mogę uciec i wcale nie chcę.
2. Ile prowadzisz blogów ?
Prowadzę 2 blogi. Obydwa dotyczą osoby Marco Reusa. W jednym główną bohaterkę gra blondwłosa Zosia Roztocka. W drugą zaś lekarka Marissa. Oby dwie bohaterki nie maja lekkiego zycia.
3. Ulubiony film ?
Jest ich kilka ale ostatmio ogladałam wzruszający film "Coś sie dzieje". :)
4. Ulubiona książka ?
Pałac tajemnic. Uwielbiam właściwie wszystkie kryminały ale od tej książki zaczęła się moja literacka przygoda:)
5. Imię sympatii ?
Łukasz. ^^
6. Ulubione jedzenie ?
Schabowy mojej Babci i suróweczka do tego :)
7. Twój idol ?
Oczywiście Marco Reus. Pokazuje świetną grę na boisku, postawę wobec kolegów z drużyny, jest wspaniałym człowiekiem. Zawsze jak coś Mu sie dzieje na boisku to płaczę razem z Nim. Dla przykładu ostatnie wydarzenie, które zdyskwalifikowało Go w grze na Mundialu. To było okropne, tak jakbym sama to przeżywała.
8. Ulubiona piosenka ?
Diamonds- Rihanna
9. Ulubiona wokalistka ?
Parę ich mam: Rihanna, Ewa Farna, Rita Ora.
10. Ulubiony aktor ?
Mario Casas ^^.

Ja nominuję:

1.Lili
2.Kamoncikowa Kali
3.Patrycja
4.Sylwia M.
5.Klaudia Lewa
6.Misi Martaa
7.Marudny Elf
8.Lena
9.Reusowa Malina
10.Truskawkowa Pata
11.Jagoda Piszczek

Kolejność jest przypadkowa, leciałam według listy na której mam Wasze blogi napisane, wiec niech nikt nie czuje sie gorszy! Wszystkie jesteście wspaniałe ♥

Moje pytanka:

1. Od kiedy używasz bloggera?
2. Za co cenisz piłke nożną?
3. Twój idol?
4. Twoje marzenie?
5. Twój wymarzony zawód?
6. Zdradź 3 fakty o sobie.
7. Twoja ulubiona książka?
8. Ulubiona pora roku? Dlaczego własnie ta?
9. Najsmakowitsza przekąska?
10. Ile masz lat?
11. Jak chciałabyś mieć na imię?
*******************************************
A teraz parę słów ode mnie.
W końcu mam chwilę czasu wiec zabieram się za nadrobienie Waszych blogów.
Jeszcze raz dziekuje za nominacje. Mam nadzieję, że Was nie przynudziłam moimi odpowiedziami.
Co do rozdziału to dodam Go w weekend bo jest w trakcie renowacji :)

Kocham Was.

Julita ♥


czwartek, 3 lipca 2014

♥ Odcinek 7- Jeszcze z Tobą nie skończyłem!

Człowiek to dziwna istota. Dmucha na gorącą zupę by Ją ostudzić jak i zarówno dmucha na dłonie by Je ogrzać. Marzy nocami o wielkiej miłości nieprzesypiając noce a gdy się zjawi ucieka jak najdalej. Każdy jest inny, Kasia będzie wolała bruneta, Asi wzrok spocznie na tajemniczym blondynie. Marissa była w jednej wielkiej kropce, pragnęła od zawsze żeby ktoś Ją pokochał piękną i szczerą miłością. Gdy Marco posunął się krok dalej w ich znajomości przestraszyła się. Odrzucenia, rozpaczy, tego że się nie uda i będzie znów cierpieć. Zmęczona całą tą chorą sytuacją unikała Reusa jak ognia. Lecz na lotnisku nie było już odwrotu.
-Przestań udawać, że nic się nie stało. Możemy porozmawiać?- blondyn dorwał się do dziewczyny tarasując Jej przejście. Dla obojga była to dość niekomfortowa sytuacja ale przecież byli dorośli, nie można tak załatwiać spraw niczym dzieci.
-Tak, chyba musimy. Usiądźmy.- rzekła zrezygnowana dziewczyna bojąc się wypowiedzieć jakiekolwiek słowo.
-Mari nie byłem na tyle pijany, żeby nie pamiętać co się stało. Mówiłem prawdę.- wyznał blondyn, który nie do końca rozumiał postępowanie dziewczyny. Mówi się, że kobiet nie zrozumiesz ale On tą jedną chciał zrozumieć, pragnął zeby mówiła Mu o wszystkim co związane z Jej życiem.
-Marco, ja...- przerwała nagle dziewczyna aby nie oblać się rumieńcem, nie wiedziała co powiedzieć, ze nie jest gotowa? że nie chce? że mają się nie spotykać, bo sobie z tym zwyczajnie nie radzi?.
Marco jednak wiedział do czego Ona zmierza, nie była pewna. Można to było wyczytać z Jej twarzy, zachowania. Bawiła się wciąż palcami nie unosząc głowy do góry aby popatrzeć na rozmówcę. Bała się, że jak spojrzy to nie będzie umiała odmówić.
-Zakochałem się w Tobie. Wiem, że to głupie ale od kiedy pierwszy raz Cię zobaczyłem to już wiedziałem o tym.
-Posłuchaj mnie. od 2 lat nie miałam chłopaka, odkąd mam Simona nie posiadam czasu na jakiekolwiek miłości. Na początku się łudziłam, ze kogoś poznam ale teraz już przestałam marzyć-
wysiliła się na całą prawdę. Tak właśnie myślała i tak było w Jej życiu.
-Mogę Go poznać?- zapytał nagle Marco tak jakby nie słuchał w ogóle obaw dziewczyny.
-Kogo? Simona?- zdziwiła się dziewczyna początkowo nie wiedząc skąd ta nagła zmiana tematu.
-Nie wiem Marco, nie chcę przyzwyczajać Go do kogoś a potem rozczarować.
-Nie jestem taki...
- stwierdził blondyn, który uważał, że jeśli dziewczyna choć trochę wpuści Go do swojego królestwa to będzie najszczęśliwszym człowiekiem chodzącym po tej dortmundzkiej ziemi.
-Reus to wszystko nie jest takie proste- zakomunikowała zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Ona jeszcze jakoś by to przeżyła ale co z Simonem? Musi też uwzględniać Jego dobro. Przede wszystkim Jego, Ona była jak najmniej ważna.
-Mari czy chociaż troszkę nie jestem Ci obojętny?- zapytał, mając nadzieję że dziewczyna przyzna się do prawdziwych uczuć. Czuł niepewność wypowiadania tych słów jakby miał się oświadczać.
-Tak- szepnęła prawie, że nie słyszalnie.

-Spróbujmy. Na początku jako przyjaciele proszę.
Zgodziła się. Mimowolnie to zrobiła. Wiedziała jakie to będzie miało skutki, tak bardzo bała się, że się nią pobawi i zostawi. Lub po prostu znudzi Mu się z Simonem i stwierdzi, że to był błąd. Przez Jej głowę przechodziło milion negatywnych myśli, mimo tego nie potrafiła odmówić. Przystała na tę propozycję choć wcale nie miała zamiaru dawać blondynowi wolnej ręki. Nie może dać ponieść się uczuciom. Czy Go kocha? Nie, chyba nie. To jest po prostu pierwszy chłopak, który od bardzo długiego czasu okazał zainteresowanie Jej osobą. Ta myśl fascynowała brunetkę.

***

Przez ten cały czas w którym była w Londynie bardzo stęskniła się za Simonem, to głupie dwa dni lecz nigdy nie rozstawała się z Nim nawet na taki czas. Pierwsze co zrobiła jak dotarła do domu to skierowała swe kroki do pokoju chłopca.
-Mama!- krzyknął mały zauważając swą przybraną mamę.
-Chodź do mnie kochanie, zobacz co dla Ciebie mam- przytuliła Simona najmocniej jak potrafiła.
Mały cieszył się niezmiernie gdy zobaczył prezent od Marissy. Nie zastanawiając się długo zdarł papier z pudełka odpakowując zdobycz.
-Podoba Ci się?- zapytała dziewczyna
-Kopalka! Kocham Cię- chłopiec uwiesił się brunetce na szyi.
-No Twój ulubiony niebieski kolor- odrzekła brunetka. -Dobrze pobaw się tu a ja pójdę porozmawiać z ciocią Katją, dobrze?
-Dobźe.

Zeszła na dół uśmiechając się do siebie, cieszyła się że mogła sprawić Simonowi tyle radości. Choć wiedziała, że nie może Go rozpieszczać wciąż prezentami no ale wróciła z Londynu, wypadało coś kupić.
-Kawy?- zapytała Katja zauważając przyjaciółkę.
-Tak, chętnie. Coś musi mnie postawić na nogi.- oznajmiła Marissa czując dyskomfort w każdej części swojego ciała. Przez te ostatnie dwa dni prawie w ogóle nie spała. Jedzenia też prawie nie ruszała.
-Oglądałam ten mecz. Wygraliśmy pani doktor. Brawo!
-Tak, chłopcy grali świetnie
- zgodziła sie Marissa.
-Ej, co jest?- zaniepokoiła się Katja spoglądając na minę przyjaciółki.
-Nic takiego, nie przejmuj się.
-Mari? Od kiedy się znamy? Oboje dobrze wiemy, że błahostkami się nie przejmujesz, więc?
-Nie wiem czy dobrze robię-
odparła dziewczyna.
-Z czym?- zapytała przyjaciółka nie zdając sobie sprawy o czym Marissa mówi.
-Narażam Simona na stres.
-Marissa możesz jaśniej?
-Chodzi o Marco. On chyba coś do mnie czuje. W sumie to nie wiem dlaczego, w końcu jestem zwykłym lekarze a On...
-Nie bredź tylko mów co z Nim
- przerwała Katja
-No więc chce poznać Simona.
-I co w związku z tym? Powinnaś się cieszyć, że nie przestraszył się, że masz dziecko.
-Katja to przecież oczywiste, że on mnie zostawi. Kto ze mną tak długo wytrzyma? Po za tym znudzimy Mu się.
-Czy Ty siebie słyszysz?
-Tak. Nie powinnam narażać Simona na taki stres. Przyzwyczai się do Reusa i co ja Mu później powiem?
-Marissa przestań. Niekoniecznie tak musi być. Przecież to tylko przyjaciel prawda? Powiesz Simonowi, ze to Jego wujek.
-No ale....
-Przestań pieprzyć te frazesy.
-Dobra, idę wziąć prysznic.


***

Kolejny dzień w Dortmundzie Marissa musiała spędzić w szpitalu, po 2 dniowej nieobecności miała dyżur. Nieopodal była jakaś bójka, lekko podchmieleni mężczyźni trafili do szpitala. Dziewczyna nie lubiła takich sytuacji, no ale cóż...jest lekarzem, złożyła przysięgę Hipokratesa, musi pomóc. Wchodząc na izbę poczuła na sobie wzrok młodego mężczyzny.
-Co się stało?- zapytała
-Taka tam mała wymiana zdań.
-Taka mała, że aż łuk brwiowy ma Pan zmasakrowany.
-Jaki Pan, Stephen jestem.
-Nie spoufalam się z pacjentami-
stwierdziła czując okropny odór z oddechu mężczyzny -Proszę usiąść, zaraz to zszyję.
Posłusznie wykonał polecenie lecz gdy Marissa zbliżyła się do Niego z igłą bezczelnie złapał Ją za biodro.
-Spraw, żeby za bardzo nie bolało- oznajmił Stephen.
-Co Pan wyprawia?! Proszę zabrać tą rękę!
-No przestań mała. Wiem, że to Ci się podoba.

Z wielkim obrzydzeniem odsunęła się od mężczyzny po czym wzięła telefon do ręki.
-Ordynatorze? Potrzebuję pomocy.
W ułamku sekundy mężczyzna zjawił się w drzwiach.
-Mari, coś nie tak?
-Dobrze, że Pan jest. Pacjent się awanturuje, zechcesz?
- podała mężczyźnie igłę.
-Oczywiście.
Dziewczyna postanowiła wyjść z pomieszczenia by nie oglądać twarzy pacjenta.
-Jeszcze z Tobą nie skończyłem!- krzyknął.
Co za bezczelny typ! Myśli sobie, że jest Bogiem- ze złością myślała dziewczyna.
************************************************************************
Na początku wszystkich Was chciałabym serdecznie przeprosić. Są wakacje powinnam być na bieżąco z Waszymi blogami a nie jestem :(
Nie mam na nic czasu, nawet rozdziałów u siebie nie potrafię napisać ostatnio. :(
Jakies takie bezpłciowe to wszystko wychodzi. Niby mam pomysł a jak otworzę Worda to jednego słowa nie umiem skleić. Prowadzę 2 blogi i już w ogóle masakra.
Postaram się Was nadrobić ale to po niedzieli. Obiecuję, że w poniedziałek usiadę chućby się waliło i paliło.
Kocham Was i dziękuje, że jesteście! ♥
Julita :*