czwartek, 3 lipca 2014

♥ Odcinek 7- Jeszcze z Tobą nie skończyłem!

Człowiek to dziwna istota. Dmucha na gorącą zupę by Ją ostudzić jak i zarówno dmucha na dłonie by Je ogrzać. Marzy nocami o wielkiej miłości nieprzesypiając noce a gdy się zjawi ucieka jak najdalej. Każdy jest inny, Kasia będzie wolała bruneta, Asi wzrok spocznie na tajemniczym blondynie. Marissa była w jednej wielkiej kropce, pragnęła od zawsze żeby ktoś Ją pokochał piękną i szczerą miłością. Gdy Marco posunął się krok dalej w ich znajomości przestraszyła się. Odrzucenia, rozpaczy, tego że się nie uda i będzie znów cierpieć. Zmęczona całą tą chorą sytuacją unikała Reusa jak ognia. Lecz na lotnisku nie było już odwrotu.
-Przestań udawać, że nic się nie stało. Możemy porozmawiać?- blondyn dorwał się do dziewczyny tarasując Jej przejście. Dla obojga była to dość niekomfortowa sytuacja ale przecież byli dorośli, nie można tak załatwiać spraw niczym dzieci.
-Tak, chyba musimy. Usiądźmy.- rzekła zrezygnowana dziewczyna bojąc się wypowiedzieć jakiekolwiek słowo.
-Mari nie byłem na tyle pijany, żeby nie pamiętać co się stało. Mówiłem prawdę.- wyznał blondyn, który nie do końca rozumiał postępowanie dziewczyny. Mówi się, że kobiet nie zrozumiesz ale On tą jedną chciał zrozumieć, pragnął zeby mówiła Mu o wszystkim co związane z Jej życiem.
-Marco, ja...- przerwała nagle dziewczyna aby nie oblać się rumieńcem, nie wiedziała co powiedzieć, ze nie jest gotowa? że nie chce? że mają się nie spotykać, bo sobie z tym zwyczajnie nie radzi?.
Marco jednak wiedział do czego Ona zmierza, nie była pewna. Można to było wyczytać z Jej twarzy, zachowania. Bawiła się wciąż palcami nie unosząc głowy do góry aby popatrzeć na rozmówcę. Bała się, że jak spojrzy to nie będzie umiała odmówić.
-Zakochałem się w Tobie. Wiem, że to głupie ale od kiedy pierwszy raz Cię zobaczyłem to już wiedziałem o tym.
-Posłuchaj mnie. od 2 lat nie miałam chłopaka, odkąd mam Simona nie posiadam czasu na jakiekolwiek miłości. Na początku się łudziłam, ze kogoś poznam ale teraz już przestałam marzyć-
wysiliła się na całą prawdę. Tak właśnie myślała i tak było w Jej życiu.
-Mogę Go poznać?- zapytał nagle Marco tak jakby nie słuchał w ogóle obaw dziewczyny.
-Kogo? Simona?- zdziwiła się dziewczyna początkowo nie wiedząc skąd ta nagła zmiana tematu.
-Nie wiem Marco, nie chcę przyzwyczajać Go do kogoś a potem rozczarować.
-Nie jestem taki...
- stwierdził blondyn, który uważał, że jeśli dziewczyna choć trochę wpuści Go do swojego królestwa to będzie najszczęśliwszym człowiekiem chodzącym po tej dortmundzkiej ziemi.
-Reus to wszystko nie jest takie proste- zakomunikowała zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Ona jeszcze jakoś by to przeżyła ale co z Simonem? Musi też uwzględniać Jego dobro. Przede wszystkim Jego, Ona była jak najmniej ważna.
-Mari czy chociaż troszkę nie jestem Ci obojętny?- zapytał, mając nadzieję że dziewczyna przyzna się do prawdziwych uczuć. Czuł niepewność wypowiadania tych słów jakby miał się oświadczać.
-Tak- szepnęła prawie, że nie słyszalnie.

-Spróbujmy. Na początku jako przyjaciele proszę.
Zgodziła się. Mimowolnie to zrobiła. Wiedziała jakie to będzie miało skutki, tak bardzo bała się, że się nią pobawi i zostawi. Lub po prostu znudzi Mu się z Simonem i stwierdzi, że to był błąd. Przez Jej głowę przechodziło milion negatywnych myśli, mimo tego nie potrafiła odmówić. Przystała na tę propozycję choć wcale nie miała zamiaru dawać blondynowi wolnej ręki. Nie może dać ponieść się uczuciom. Czy Go kocha? Nie, chyba nie. To jest po prostu pierwszy chłopak, który od bardzo długiego czasu okazał zainteresowanie Jej osobą. Ta myśl fascynowała brunetkę.

***

Przez ten cały czas w którym była w Londynie bardzo stęskniła się za Simonem, to głupie dwa dni lecz nigdy nie rozstawała się z Nim nawet na taki czas. Pierwsze co zrobiła jak dotarła do domu to skierowała swe kroki do pokoju chłopca.
-Mama!- krzyknął mały zauważając swą przybraną mamę.
-Chodź do mnie kochanie, zobacz co dla Ciebie mam- przytuliła Simona najmocniej jak potrafiła.
Mały cieszył się niezmiernie gdy zobaczył prezent od Marissy. Nie zastanawiając się długo zdarł papier z pudełka odpakowując zdobycz.
-Podoba Ci się?- zapytała dziewczyna
-Kopalka! Kocham Cię- chłopiec uwiesił się brunetce na szyi.
-No Twój ulubiony niebieski kolor- odrzekła brunetka. -Dobrze pobaw się tu a ja pójdę porozmawiać z ciocią Katją, dobrze?
-Dobźe.

Zeszła na dół uśmiechając się do siebie, cieszyła się że mogła sprawić Simonowi tyle radości. Choć wiedziała, że nie może Go rozpieszczać wciąż prezentami no ale wróciła z Londynu, wypadało coś kupić.
-Kawy?- zapytała Katja zauważając przyjaciółkę.
-Tak, chętnie. Coś musi mnie postawić na nogi.- oznajmiła Marissa czując dyskomfort w każdej części swojego ciała. Przez te ostatnie dwa dni prawie w ogóle nie spała. Jedzenia też prawie nie ruszała.
-Oglądałam ten mecz. Wygraliśmy pani doktor. Brawo!
-Tak, chłopcy grali świetnie
- zgodziła sie Marissa.
-Ej, co jest?- zaniepokoiła się Katja spoglądając na minę przyjaciółki.
-Nic takiego, nie przejmuj się.
-Mari? Od kiedy się znamy? Oboje dobrze wiemy, że błahostkami się nie przejmujesz, więc?
-Nie wiem czy dobrze robię-
odparła dziewczyna.
-Z czym?- zapytała przyjaciółka nie zdając sobie sprawy o czym Marissa mówi.
-Narażam Simona na stres.
-Marissa możesz jaśniej?
-Chodzi o Marco. On chyba coś do mnie czuje. W sumie to nie wiem dlaczego, w końcu jestem zwykłym lekarze a On...
-Nie bredź tylko mów co z Nim
- przerwała Katja
-No więc chce poznać Simona.
-I co w związku z tym? Powinnaś się cieszyć, że nie przestraszył się, że masz dziecko.
-Katja to przecież oczywiste, że on mnie zostawi. Kto ze mną tak długo wytrzyma? Po za tym znudzimy Mu się.
-Czy Ty siebie słyszysz?
-Tak. Nie powinnam narażać Simona na taki stres. Przyzwyczai się do Reusa i co ja Mu później powiem?
-Marissa przestań. Niekoniecznie tak musi być. Przecież to tylko przyjaciel prawda? Powiesz Simonowi, ze to Jego wujek.
-No ale....
-Przestań pieprzyć te frazesy.
-Dobra, idę wziąć prysznic.


***

Kolejny dzień w Dortmundzie Marissa musiała spędzić w szpitalu, po 2 dniowej nieobecności miała dyżur. Nieopodal była jakaś bójka, lekko podchmieleni mężczyźni trafili do szpitala. Dziewczyna nie lubiła takich sytuacji, no ale cóż...jest lekarzem, złożyła przysięgę Hipokratesa, musi pomóc. Wchodząc na izbę poczuła na sobie wzrok młodego mężczyzny.
-Co się stało?- zapytała
-Taka tam mała wymiana zdań.
-Taka mała, że aż łuk brwiowy ma Pan zmasakrowany.
-Jaki Pan, Stephen jestem.
-Nie spoufalam się z pacjentami-
stwierdziła czując okropny odór z oddechu mężczyzny -Proszę usiąść, zaraz to zszyję.
Posłusznie wykonał polecenie lecz gdy Marissa zbliżyła się do Niego z igłą bezczelnie złapał Ją za biodro.
-Spraw, żeby za bardzo nie bolało- oznajmił Stephen.
-Co Pan wyprawia?! Proszę zabrać tą rękę!
-No przestań mała. Wiem, że to Ci się podoba.

Z wielkim obrzydzeniem odsunęła się od mężczyzny po czym wzięła telefon do ręki.
-Ordynatorze? Potrzebuję pomocy.
W ułamku sekundy mężczyzna zjawił się w drzwiach.
-Mari, coś nie tak?
-Dobrze, że Pan jest. Pacjent się awanturuje, zechcesz?
- podała mężczyźnie igłę.
-Oczywiście.
Dziewczyna postanowiła wyjść z pomieszczenia by nie oglądać twarzy pacjenta.
-Jeszcze z Tobą nie skończyłem!- krzyknął.
Co za bezczelny typ! Myśli sobie, że jest Bogiem- ze złością myślała dziewczyna.
************************************************************************
Na początku wszystkich Was chciałabym serdecznie przeprosić. Są wakacje powinnam być na bieżąco z Waszymi blogami a nie jestem :(
Nie mam na nic czasu, nawet rozdziałów u siebie nie potrafię napisać ostatnio. :(
Jakies takie bezpłciowe to wszystko wychodzi. Niby mam pomysł a jak otworzę Worda to jednego słowa nie umiem skleić. Prowadzę 2 blogi i już w ogóle masakra.
Postaram się Was nadrobić ale to po niedzieli. Obiecuję, że w poniedziałek usiadę chućby się waliło i paliło.
Kocham Was i dziękuje, że jesteście! ♥
Julita :*

10 komentarzy:

  1. Ja wiem że Mari się boi o Simona i to jak on przyjmie Reusa ale no kurcze niech on go pozna co jej szkodzi, w tej kwestii zgadzam się z Katją. No tylko żeby Marco się nie zniechęcił i już. Oczywiście wybaczam ci :D rozumiem że nie masz czasu. No to życzę weny i czekam na następny rozdział. I widzisz komentuje na czas.
    Pozdrawiam i całuje
    Weroooo,,,,

    OdpowiedzUsuń
  2. Mari powinna dać Marco szanse.
    Simon jest już dużym chłopcem i powinien zrozumieć.
    A Reus tak łatwo nie odpuści co? :D
    Czekam na kolejny
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mari to bardzo uczuciowa osoba,Simon jest dla niej najważniejszy ale powinna otworzyć się na nowy związek :) Uważam,że Marco zasługuje na szanse. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń :) Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Nic się nie stało ;) I tak uwielbiam to opowiadanie :D
    Wydaje mi się, że Reus nie jest taki za jakiego ma go Mari. Nie zostawi ich, bo zależy mu na dziewczynie. Chyba... xD Co za beznadziejny typ. Niewyżyty zboczeniec...
    Pozdrawiam i czekam na następny :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział <3 Aaaaaa ;D
    Jak dobrze, że chodź na trochę Mari pozwoliła zbliżyć się Marco do siebie.
    Nie wydaje mi się, żeby on był taki straszny jak wydaje się Mari. :)
    A ten na koniec to co to za zboczeniec ?! Haha. Jaki typek... -,-

    Buziaki i czekam na kolejny :D <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyjaźń na początek to dobry pomysł :) Od tego zaczynają się wielkie miłości :) I Simon będzie miał czas, żeby się oswoić z nową sytuacją :) Takie dzieci potrzebują czasu :)
    Ohh żeby ten koleś ze szpitala nie namieszał... A czuję, że tak właśnie będzie...-.-
    Rozdział super :)
    Czekam na następny :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest takie piękne, że Marco się stara, chce poznać synka Mari i jest w stanie poświęcić dużo, żeby ona mu zaufała... ahh piękna ta miłość<3
    Mam nadzieję, że to jakoś się ułoży :) i będzie wszystko dobrze, choć pewnie tak do końca tak cudownie nie będzie.
    Liczę na to, że ten pijany typ w szpitalu mówiąc "jeszcze z tobą nie skończyłem!" nie będzie zagrażał Mari :3
    Zapraszam do mnie, dawno Cię nie było :(
    PS. Czekam na kolejny rozdział na tym pierwszym blogu :)
    Buziaczki :* :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejusiu... Dziewczyno nie przejmuj się. Rozdział jest boooski. Jak każdy z resztą. Nie wiem co ty od niego chcesz.
    I tu mówię z ręką na sercu, ze rozdział powala! :D
    Nie to że coś, ale... Katja ma rację. Marissa nie powinna się tak martwić. Myślę, że Reusowi na prawdę zależy na Mario i che ją lepiej poznać.
    I to co mówi to na bank jest prawda, bo chyba wtedy nie byłby taki delikatny i czuły w stosunku do Mari..?
    A co do tego pacjenta, całego Stephana to jakiś obleśny typ. Niech lepiej się nie zbliża do Mari, bo jak tam się do niego przejdę to... Nie ręczę za siebie.
    A Marco to już w ogóle... Zabiłby go chyba jakby zrobił coś Mari.
    Mam nadzieję, ze jakoś to się wszystko ułoży pomiędzy Marissą, a Marco, bo jemu na prawdę zależy na niej. Widać, że się stara. W końcu chce poznać synka Marissy i chce, żeby choć w małym stopniu mu zaufała.
    Więc nie przejmuj się, bo cały czas piszesz niesamowicie ciekawe rozdziały. ;))
    A w wolnej chwili zapraszam do siebie:http://serce-nie-slugaa.blogspot.com/

    Buziaczki.. ;** <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział. Rozumiem Mari, nie jest łatwo tak nagle wpuścić kogoś do swojego życia.. Ale wierzę, że da Reusowi szansę i że razem z Simonem stworzą szczęśliwą rodzinę...
    Czekam na nn
    Pozdrawiam :***
    Szalona Fanatyczka

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratuluję, zostałaś nominowana do Liebster Award więcej informacji na : http://z-pamietnika-fanatyczki.blogspot.com/ :*

    OdpowiedzUsuń