piątek, 27 czerwca 2014

♥ Odcinek 6- Czas leczy rany.

Dlaczego kochający się ludzie ranią się nawzajem? Dlaczego dwójka zakochanych w sobie osób nie potrafi dotrzeć do siebie? Dlaczego najpierw robimy potem myślimy? Dlaczego, dlaczego, dlaczego. Na te pytania jak i wiele innych trudno jest znaleźć odpowiednią odpowiedź. To nie życie jest ciężkie tylko ludzie je utrudniają. Są zawistni, wredni i zazdroszczą sobie nawzajem zamiast cieszyć się z ich szczęścia.
Marissa przebudziła się tuż przed lądowaniem nasłuchując głosu stewardessy,
Gdy wylądowali na miejscu trener nie chciał słyszeć o żadnym zwiedzaniu miasta.
-Wieczorem mamy mecz i na tym trzeba się skupić. Jutro róbcie co chcecie.
Każdy więc przygotowywał się psychicznie do wieczornego sparingu. Marissa natomiast postanowiła zadzwonić do Katji czy z małym wszystko w porządku.
-Mari?
-Cześć. Jak się macie? Simon ostro daje w kość?
-Co Ty, oglądamy teraz bajkę. Nie martw się niczym...Chcesz porozmawiać z mamą?- z tym pytaniem skierowała się do chłopca.
-Taaak!-
krzyknął malec- Mamoooo! Oglądamy z ciocią baję a potem idziemy na lody!
Na sam dźwięk głosu Simona uśmiechnęła się szeroko.
-Dobrze kochanie tylko nie jedz szybko, żebyś nie był znów chory.
-Ok. Muszę końćyć bo źalaź idziemy.
-Pa skarbie. Jutro zadzwonię.
-Paaa kocham Cie mamuś
- oznajmił Simon po czym się rozłączył.
Młoda Niemka obejrzała jakąś ckliwą komedię romantyczną po czym spoglądając na godzinę zdała sobie sprawę jak jest już późno. Dziewczyna wzięła torbę i ruszyła na zbiórkę, która odbywała się w holu hotelu. Po zebraniu wszystkich wsiedli do pojazdu, który miał ich zawieźć prosto na stadion. Każdy jechał w ciszy skupiając się na swój sposób. Było widać, że jedyne o czym chłopcy myśleli w tym czasie to mecz.

***

Było ciężko ale BVB dali radę. Ucieszeni piłkarze nie mieli zamiaru przepuścić okazji aby nie uczcić wygranej i nie zabawić się w Londynie. Wybierając rzecz jasna najlepszy klub wyruszyli na podbój Anglii.
-Dobrze, że wzięłam sukienkę ze sobą- pomyślała Marissa
Ledwo zdążyła podejść po drinka dopadł do Niej Sven.
-Pozwoli Pani, że zatańczymy?- zapytał
-Och proszę Pana oczywiście- taniec był czymś co dziewczyna uwielbiała. Chodziła kiedyś nawet na lekcje tańca i śmiało mogła stwierdzić, że gdyby nie medycyna byłaby tancerką.
Bender był świetnym tancerzem, był typem chłopaka, który może się podobać dziewczynom. Miły, wrażliwy, romantyczny. Lecz z Marissą nie łączyly Go żadne głębsze zażyłości. Byli na najlepszej drodze do przyjaźni ale nic więcej. Gdy skończyli dziewczyna w końcu mogła iść się czegoś napić. Przy barze zauważyła lekko już podchmiekonego Marco. Zamówiła colę z niewielką zawartością wódki- bo przecież miała słabą głowę, nie mogła sobie pozwolić na większe dawki napoju wyskokowego. Postanowiła iść zaraz stamtąd, gdyż zobaczyła, że blondyn bacznie Jej się przygląda.
-Mari zaczekaj- podszedł do Niej bliżej.
-Szukasz kogoś?- zapytała
Ledwo chodząc Reus położył dłonie na ścianie tak, żeby dziewczyna nie mogła się wydostać.
-Dlaczego to robisz?- zapytał patrząc w Jej oczy.
-Co takiego?
-Jestem taki zły?
-Marco, o czym Ty mówisz?
-Myślałem, że czujesz to samo. Dawałaś mi znaki spotykając się ze mną w kawiarni, potem odwiozłem Cię do domu.
-Reus...uparłeś się to wyraziłam zgodę.
-Więc to tak
- blondyn wyraźnie posmutniał- Wolisz Jego- skinął głową na Bendera -W czym On jest lepszy ode mnie, powiedz mi to- nalegał Reus.
-Uspokój się. W niczym ok? W niczym- powtórzyła
-Więc o co chodzi. Ja się zakochałem
-Nie pleć bzdur Marco. Po jednym czy dwóch spotkaniach nie można od razu się zakochać.


-Ale ja Cię kocham- podkreślił blondyn.
-Jesteś pijany, odsuń się.
- Tak kurwa. Upiłem się bo jesteś zimna w stosunku do mnie, nie chcesz nawet normalnie porozmawiać.
-Zrobimy to jak wytrzeźwiejesz ok?
- zapytała brunetka
-Co to zmieni? Nic. Nadal będę czuł to samo.
-Marco! Do cholery! Mam dziecko, dociera to do Ciebie? Jestem samotną matką!
- odpychając mocno blondyna wybiegła z klubu.
Złapała pierwszą lepszą taksówkę i pojechała do hotelu. Sama nie wiedziała dlaczego tak Jej zależy na Reusie. Poczuła jak ciurkiem łzy leją się na policzki.
-Wszystko w porządku?- zapytał taksówkarz rejestrując Ją co chwila w lusterku
-Tak...Nie.....W sumie nie wiem- stwierdziła zapłakana
-Wie Pani, czasem dobrze jest się zwierzyć obcej osobie.
-Kochał Pan kiedyś kogoś i zarazem wiedział, ze nic z tego nie będzie?
-Jak chodziłem do liceum zakochałem się w pewnej dziewczynie, okazało się, że miała chłopaka...
-I co było dalej?
-Czekałem, czekałem aż...
-Aż?
- Jest teraz moją żoną.
-Gratuluję ale to w moim przypadku się nie sprawdzi.
-Proszę być cierpliwą osobą. Czas leczy rany.
-Dziękuję.

Zrezygnowana wparowała do pokoju kładąc się na łóżko, zamierzała teraz zamoczyć poduszkę gdyż nie mogła wytrzymać, ze świat jest tak niesprawiedliwy wobec Niej. Ona lekarka pomagała odnaleźć szczęście ludziom, chciała ich leczyć by nigdy nie musieli cierpieć. Nigdy nie myślała o sobie, nie marzyła nawet o miłości, bo to nie jest Jej pisane.
**********************************************************
Mamy wakacje!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
W koncu!

Tyle na to czekałam że aż rozdział mi powstał ♥

Kocham Was :)

9 komentarzy:

  1. Oj Marco, Marco... Mam nadzieje, że porozmawiają szczerze i będą parą *.* było by świetnie zapraszam do mnie, dopiero zaczynam, zajrzyj w wolnej chwili :) http://walcz99.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Marco ;c Oby porozmawiali w spokoju i wyjaśnili sobie wszystko :) Mam nadzieję, że Mari da szansę sobie jak i jemu. Może i szybko to się stało, ale nie wiadomo kiedy złapcie nas to uczucie. Tego się nie wybiera. Przychodzi samo i w najmniej oczekiwanym momencie :) Czekam na następny :)
    PS. Jeżeli byś miała czas i ochotę to zapraszam do siebie :)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :D Mam nadzieję, że Marco i Mari będą razem ;)
    Pozdrawiam i czekam na następny :**

    OdpowiedzUsuń
  4. O jejku jakie piękne *-*
    Marco się w niej zakochał ;) słodko <3
    czekam na kolejny
    Buziole ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie, no nie! Nie, nie, nie!
    Kobieto jak mogłaś!? No powiedz jak!?
    Czy oni kiedykolwiek będą razem..?
    Bosh... Reus powiedział jej co czuje do Marissy, a ona uciekła!
    Jak mogła!?
    Szkoda mi Marco... Mam nadzieję, że porozmawiają na spokojnie i wszystko sobie wyjaśnią.
    Niecierpliwie czekam na nexta. A w wolnej chwili zapraszam do siebie na kolejny rozdział ;))

    Buziaczki... ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny, Marco musi zdobyć serce Mari :)
    Ja wierzę, że mu się uda :)
    Czekam na nn
    Szalona Fanatyczka :***

    OdpowiedzUsuń
  7. O tak ! Wiedziałam, że coś wydarzy się w tym Londynie i wcale się nie myliłam :D
    W końcu Reus wydusiłeś to z siebie, ale Marissa ... No właśnie, co Ona tu odpierdziela ?! o.O To chłopak się w niej zakochał, nie przeszkadza mu to, że ma małego synka, a Ona wydziwia. Może alkohol coś zrobił z nią ? :*
    Czekam na dalszy rozwój akcji i mam nadzieję, że w końcu będą razem, a Marissie coś się rozjaśni w tej główce <3
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  8. Ohh ten Marco :D Nie mógł jej tego powiedzieć jak był trzeźwy? Wiadomo, że po alkoholu mówi się to co się na trzeźwo myśli no ale wyznać miłość to już mógł normalnie :D I jeszcze ta zazdrość o Bendera. Oby nie było między nimi żadnej spiny przez to...
    Rozdział super :)
    Czekam na następny :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam, przepraszam że tak późno ale dopiero co zobaczyłam że dodałaś a że nie obserwuje tego bloga to znaczy już obserwuje, więc komentarze będą na czas.
    No dobra, chciałabym powiedzieć że Mari nie powinna uważać że nie jest jej pisana miłość jest. Marco który pije dla tego że ona jest w stosunku dla niego zimna, to też jest jakiś rodzaj miłości. I dziewczyna która obiecała mu że z nim pogada jak wytrzeźwieje to powinna słowa dotrzymać i z nim pogadać. Zapytać go co sądzi o tym że ona ma syna. Ale chyba Reusowi to nie przeszkadza :D
    Pozdrawiam i całuje
    Weroooo....
    Ps. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział nadzien-dobry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń