wtorek, 10 czerwca 2014

♥Odcinek 3- Myślałam, że siedzę w kawiarni z Bradem Pittem

Jedni kochają słońce, drudzy śnieg. Jedni wolą komedię drudzy kochają wręcz czuć gdy adrenalina im podskakuje przy wyśmienitym horrorze. Inni zaś nie cierpią pomidorów lecz za to miłują ogórki. Każdy z Nas jest inny ale pragniemy tego samego. Szczęścia. Chcemy, żeby wdarło się do naszego życia i już nigdy Nas nie opuszczało. Pomyśl dobrze czym jest dla Ciebie szczęście? Kolejna 5 w dzienniku?, możność spędzania czasu przy wspólnym śniadaniu niedzielnym?, śmiech i zabawa wśród najlepszych przyjaciół? Każdy ma swoje wyidealizowane i inne pojęcia szczęścia i do tego każdy dąży, by popaść w błogostan.
Nadchodził weekend co łączyło się z kolejnym meczem, Marissa postanowiła wyjść z domu wcześniej gdyż nie chciała niepotrzebnie tkwić w korkach. Zmierzając ku stadionowi zauważyła, że lada moment rozpocznie się mecz, zawodnicy obu drużyn byli już gotowi. Poszła więc zająć swoje miejsce, na trybunach zauważyła Reusa który jeszcze przez jakichś czas nie mógł trenować. Mecz był nadzwyczaj spokojny, nikt z Borussen nie ucierpiał więc lekarka nie miała co robić. Po zakończeniu drugiej połowy spakowała swe rzeczy udając się na zewnątrz.
-Marissa!- usłyszała za swoimi plecami. Obróciła się na pięcie aby zobaczyć do kogo należał głos. Przed dziewczyną wyrósł blondyn. Mimo wycieńczenia na meczu Marco jak zawsze miał idealnie ułożoną grzywkę. Wpatrywała się zbyt długo w fryzurę rozmyślając jak On to robi.
-Pójdziesz ze mną na kawę?- rzucił niepewnie Marco nie wiedząc czego się spodziewać po dziewczynie. Sama zainteresowana nie chciała się nigdzie wybierać, Simon jest w domu przecież obiecała, że wróci najszybciej jak to tylko będzie możliwe. Poza tym nie miała się spoufalać z piłkarzami, to zawsze się tragicznie kończyło gdy wdawała się w głębszą relację z pacjentem. Blondyn zauważył wahanie na twarzy brunetki i robiąc maślane oczka niczym kot ze Shreka błagał wręcz tłumacząc, że to tylko w geście podziękowania za dość znośny pobyt w szpitalu.
-Ale nie musisz mi dziękować. To moja praca- odrzekła dziewczyna nadal nie będą przekonana, że kawa to dobry pomysł. Znając swój charakter to sobie niepotrzebnie coś pomyśli a On spuści Ją na drzewo.
Piłkarz jednak nie należał do osób, które tak łatwo dają się spławić. Zachowywał się tak jakby do Jego uszu nie dotarły słowa Marissy. Nie chciał słyszeć odmowy.
-No dobrze, chodźmy.- -ostatecznie zgodziła się, blondyn nie dałby Jej i tak spokoju a w sumie kawa to nic strasznego. Wypiję raz, dwa i będzie po krzyku.

***

Usiedli tuż obok okna. Widok zza szyby był piękny, kawiarnia mieściła się tuż na samym wierzchołku malowniczego Dortmundu. Nie bez powodu okrzykniętą Ją nazwą "Jak w niebie". Można było podziwiać chmury i inne piękne krajobrazy. Ukradkowym spojrzeniom nie było końca. Wszyscy tutaj interesowali się piłką nożną. Toteż Marco Reus wywoływał niemałą sensację. Dookoła zdało się słyszeć szepty i milion oczu skierowanych na nich. Jakby byli jakąś nad przyrodzoną mocą, którą można podziwiać. Brunetka pierwszy raz spotkała się z takim zainteresowaniem wśród obcych dla Niej ludzi.
-Nie przeszkadza Ci to?- zapytała niespodziewanie dziewczyna na co Marco spojrzał na Nią przez chwilę nie wiedząc o co chodzi. Gdy zorientował się o czym mowa ruchem głowy zaprzeczył. Fani byli dla Niego zjawiskiem normalnym w życiu. Choć sam nie pojmował dlaczego tak wyrażają zainteresowanie Jego osobą, był przecież zwykłym chłopakiem dla którego piłka nożna to cały świat.
-Powiedz mi jeszcze coś o sobie- zaproponowała dziewczyna chcąc choć trochę rozładować napięcie które czuła gdy zobaczyła, że każda dziewczyna w kawiarni obrzuca Ją lodowatym spojrzeniem typu: "Ukradłaś mi chłopaka. Umrzyj". To dość dziwne jak ludzie przywiązują się do innych, przecież nawet Go nie znały, nie zamieniły kilku słów a już na myśl, że siedzi z jakąś dziewczyną w kawiarni napawa Je zazdrością. Czuła się nieswojo ale starała się odpierać złe myśli.
-Jestem Marco Reus.- odrzekł blondyn odkładając menu na stół.
Przewracając teatralnie oczami do dziewczyny doszło co powiedział przed chwilą blondyn. Uśmiechając się serdecznie kontynuowała rozmowę.
-Naprawdę? Myślałam, że siedzę w kawiarni z Bradem Pittem.

-Nie obrażaj mnie On jest brzydszy i nie ma takiej idealnej fryzury jak ja- stwierdził poprawiając grzywkę, która i tak była nadal idealna.
-Przepraszam, ze uraziłam pańską godność ale opowiedz mi coś o sobie.
-Ty wiesz o mnie wszystko
- stwierdził Marco odruchowo przejeżdżając po dłoni dziewczyny.Taki mały gest a po ciele blondynki przeszedł dreszcz. Chemicy mówią, że właśnie w takich chwilach wydzielają się endorfiny i dlatego wyczuwamy motylki w brzuchu. Tej myśli się trzymała, przecież nie mogła dopuścić do siebie tezy, że słynny Marco Reus skradł Jej serce. Cofnęła nieznacznie rękę udając, że szuka telefonu w torbie.
Czy wie o Nim wszystko? Wie tyle co pozostali. Jest świetnym piłkarzem, gra jest dla Niego wszystkim. Zna Jego dane osobowe i historię choroby ale czy to było wszystko? Z zamyślenia wyrwało Ją stwierdzenie Marco, że lepiej jeśli Ona coś o sobie opowie.
Marissa nienawidziła o sobie mówić, przecież w Jej życiu nic ciekawego się nie dzieje. Jest zwykłą szarą myszką pracującą osiem czasem dwanaście godzin na dobę. Marzącą o wielkiej miłości, która nigdy nie nadejdzie- tego nie miała zamiaru mówić Marco.
-Jestem lekarzem. Lubię pomagać ludziom, jak byłam mała i jeździłam do dziadka na wieś uwielbiałam z Nim chodzić do stadniny koni. Był tam taki kucyk, urodził się z krótszą nogą. Mogłam całymi godzinami siedzieć i z Nim rozmawiać, głaskać Go. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym robić w życiu coś innego. - rozmarzyła się wspominając błogie dzieciństwo. Ech, jak chętnie powróciłaby do tamtych czasów, by nie przejmując się niczym śmiać się do rozpuku łez. Gdy mówiła o swojej pracy, aż świetliki Jej rozbłysły w oczach. Wtedy Marco zauważył jakie dziewczyna ma piękne wielkie oczy, których tęczówki były koloru niebieskiego niczym ciepłe morze.
-Mówisz to z taką pasją jakby już nic więcej się dla Ciebie nie liczyło- stwierdził Reus na co dziewczyna otrzeźwiała momentalnie. Przecież to była nieprawda. Chciała by żyć tak beztrosko ale nie w tym życiu.
-Po prostu cieszę się, że mogę robić to co kocham. Liczą się dla mnie przyjaciele, liczy się dla mnie Simon.
Na dźwięk usłyszanego imienia blondyn aż wzdrygnął się, czyżby Marissa była zajęta?. Przez głowę przeszła mu myśl, że nie ma takiego wagonu którego nie można odczepić. Stop! Panie Reus co się dzieje! Nie poznawał sam siebie i swoich myśli. Brzydził się zdradą, tym co zrobiła Mu Caroline, nie rozumiał skąd u Niego taki napływ negatywnych emocji.
-Chłopak, mąż?-zapytał spoglądając nerwowo w szybę.
-Syn- odparła dziewczyna - Nie mam męża i chłopaka też nie.
Blondynowi kamień spadł z serca, chociaż sam nie wiedział jak się zachować. Nigdy nie sądziłby, że tak młoda dziewczyna może już mieć dziecko. Przecież była co najwyżej w Jego wieku. Postanowił jednak nie roztrząsać dłużej tej sprawy i zapytał dziewczynę jak podoba Jej się praca w BVB.

***
Obydwoje bawili się wyśmienicie w swoim towarzystwie. Tak naprawdę to przecież ich pierwsze spotkanie na gruncie towarzyskim a czuli się jakby znali się od dziecka. To uczucie było nie do opisania tak jakby po wielu wielu latach odnalazłaś swoją siostrę bliźniaczkę, która została zaadoptowana przez rodzinę zastępczą. Czas leciał nieubłaganie nie wiedząc kiedy zrobiło się ciemno. Dziewczyna mimo wielkiej ochoty pozostania w kawiarni wiedziała, że musi iść do domu. Marco z niechęcią spoglądał na dziewczynę, która zbierała się do wyjścia, chciał jeszcze z Nią pokonwersować. Uważał, że takich kobiet z którymi można o wszystkim porozmawiać jest niewiele na świecie. Marissa taka była dosyć, że inteligentna i mądra to jeszcze ładna i zabawna. Postanowił więc odwieźć brunetkę do domu, tylko po to aby spędzić jeszcze więcej czasu z dziewczyną. Ta jednak nie chciała się na to zgodzić znajdując wymówkę, że blondyn pewnie ma co robić.
-A właśnie, że nie mam co robić. Nie będziesz przecież tłukła się wieczorem autobusem. Ciemno już jest.- spoglądając w okno przyznała rację blondynowi. Bała się ciemności, wracać sama nocą do domu. Tyle się w ostatnich czasach słucha o morderstwach, gwałtach i różnych innych przypadkach zła. Niechętnie się zgadzając podążyła z Reusem do samochodu. Podróż nie zajęła im dłużej niż 10 minut. Dziewczyna mieszkała stosunkowo blisko od kawiarni w której spędzali razem przemile czas. Nim się obejrzeli byli już na miejscu. Jak przystało na prawdziwego dżentelmena podwiózł dziewczynę pod same drzwi.
-No to cześć- oznajmiła Marissa chwytając za klamkę by opuścić pojazd.
-Do zobaczenia na meczu- stwierdził Marco całując dziewczynę w policzek co wywołało u Niej delikatny subtelny uśmiech. Odwróciła się ostatni raz by pomachać blondynowi na do widzenia i weszła do domu. Po zapaleniu światła usłyszała warkot odjeżdżającego silnika.
******************************
Witam Was :*
Się rozpisałam, nie ma co :)
Ech Marco zabraknie na Mundialu:(
Przykroooooooo!



6 komentarzy:

  1. Fajny rozdział, cieszę się że w końcu się z nim umówiła, może wyniknie z tego coś więcej. Eh szkoda mi Marco jego marzenia o mundialu legły w gruzach, ale wróci jeszcze silniejszy :)
    Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dobrze że w końcu się spotkali. :)
    Widać że ich do siebie ciągnie, ale co będzie z tego.? :D
    Nie mogę się doczekać nexta ! :)
    Zapraszam do siebie ;D <3

    Całuje, Marta ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny i cieszę się, że Marissa nareszcie uległa Marco :D
    Mnie również zasmuciłam wieść, o tym, że Marco nie jedzie na Mundial :(((
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Kisski :****
    Szalona Fantyczka

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeejku jakie to cuudne <3333
    Marco taki miły i troskliwy ;))
    Uwielbiam to opowiadanie <3
    Czekam na kolejny
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Oo proszę widzę, że Marco nie zraził się na dźwięk słowa 'syn' :) Bardzo dobrze, cieszy mnie to niezmiernie :D
    Dobrze, że Marissa dała mu szansę i się z nim umówiła :)
    Czekam na następny ;*
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Musiałam nadrobić ten rozdział . Jest świetny. Myślę, że Marissa i Marco polubią się jeszcze bardziej ;) Ona się broni, a on nie odpuszcza ... coś fajnego z tego będzie :)
    Pozdrawiam i dziękuję za komentarz u mnie :)

    OdpowiedzUsuń