poniedziałek, 2 czerwca 2014

♥ Odcinek 2- To Ty śnieżynko


Każdy dzień odkrywamy na nowo. Tak wiele jest do zrobienia, tyle wiedzy do przyswojenia, tyle umiejętności do zdobycia, tyle celów do osiągnięcia. A czas wciąż biegnie swoim rytmem i za nic w świecie nie chce się rozciągnąć. Jak dobrze było być dzieckiem. Zero zmartwień, kłopotów. Płacz z powodu potłuczonego kolana. Bójka z rodzeństwem. Podjadanie słodyczy. Beztroska i nie martwienie się o to, co będzie jutro. Kiedy staliśmy się "dorośli"? Kiedy utraciliśmy nasze dzieciństwo? A może po prostu o tym zapomnieliśmy... Dni Marissy wyglądały codziennie tak samo. Trzeba było wcześnie wstać aby wyprawić Simona do przedszkola, pójść do pracy, wrócić z uśmiechem na twarzy do domu, bo 2-letnie dziecko nie zdaje sobie sprawy, że mama może mieć jakiekolwiek kłopoty, obiad, zabawa z najmłodszym, kolacja, sen i nazajutrz powtarzamy ten schemat jak mantrę. Nie ma w tym nic fascynującego, ciekawego, szalonego. Jestem zmęczona, zmęczona życiem- pomyślała dziewczyna.
Ciepłe promienie słoneczne przenikały przez szyby okienne budząc Marissę Baumann. Rozciągając w łóżku swe obolałe kości spojrzała po raz drugi na zegarek, który sygnalizował godzinę 7.00 rano. Podchodząc do okna odsłoniła rolety pomagając promieniom słonecznym, które dopiero co wstawały do życia wedrzeć się do środka. Przechodząc obok pokoju Simona postanowiła Go obudzić. Mały był wielkim śpiochem a musieli dziś jeszcze dotrzeć do przedszkola.
-Żabko wstajemy- stwierdziła blondynka podchodząc do łóżka chłopca.
Młody Niemiec zbytnio nie miał ochoty na pobudkę toteż przewrócił się na drugi bok. Dziewczyna dobrze znała te dziecięce zagrywki toteż nie zamierzała tak łatwo się zbyć. Chryste już są problemy a co będzie jak pójdzie do szkoły- ta myśl rozświetliła głowę blondynki.
-Simon, no dalej do łazienki wyskakujemy z piżamki- oznajmiła Marissa zrywając z chłopca kołdrę.
Po małym przeszedł zimny dreszcz. Zwijając się w kłębek trząsł się jak galaretka.
-A co Ty taki blady jesteś?- dziewczyna położyła dłoń na czole malca, które było rozpalone.
-Masz gorączkę. Pokaż gardło.
Simon grzecznie otworzył buzię z której dziewczyna jako lekarz potrafiła wyczytać objawy choroby. Chłopiec był blady, rozgorączkowany, słaby, wyglądał nie najlepiej. Przez to, że był Jej oczkiem w głowie nie mogła nie współczuć małemu. Kochała Go tak bardzo, że jakby mogła przejęła by tę chorobę na siebie. Dodatkowym minusem było to, że musiała iść do pracy a w takim stanie wizyta chłopca w przedszkolu była niewykonalna.
-Obawiam się, że nie pójdziesz nigdzie dziś słoneczko- blondynka przykryła Simona po czym wzięła telefon do ręki -Katja? Kochana moja mam prośbę...


***
Katja Moris- najlepsza przyjaciółka młodej Niemki była dla małego jak druga mama. Sama dziewczyna nie mogła sie nadziwić nad postawą przyjaciółki jak Ona to wszystko dzielnie znosi sama, bez jakiejkolwiek pomocy. Rodzice nie żyją, Cheryl okazała się nieodpowiedzialna matką w dodatku przy Simonie trzeba mieć oczy dookoła głowy a Marissa jeszcze ciągnie pracę na dwa etaty. Katja jak tylko mogla chciała odciążyć młodą lekarkę. Często zajmowała się chłopcem by dziewczyna miała chwilę dla siebie. Również pokochała tego urwisa, był najlepszym dzieckiem jakie można sobie wymarzyć.
-Dziękuję Katja, że zgodziłaś się przyjść. Małego rozłożyło a ja muszę iść do pracy. Mam dziś dyżur.
-Kochanie, leć już bo się spóźnisz.
-Uwielbiam Cię, leki masz w szafce a Simon przed chwilą zasnął więc możesz odpocząć jeszcze.


***
Zmierzając do pracy blondynka miała wyrzuty sumienia co do pozostawienia chorego synka w domu. Mogłam przecież zadzwonić do ordynatora i powiedzieć, ze mam awarię w domu, zrozumiałby. Co ze mnie za matka!- rozmyślała usilnie Marissa po drodze lecz prawda była taka, że była świetną matką. Wszystkiego musiała nauczyć się sama bo tego jak wychowywać dzieci nie uczą w szkole.Wchodząc do wielkiego budynku zwanym szpitalem Marissa już wiedziała, że będzie bardzo wyczerpujący dzień. W centrum Dortmundu rozpętał się wielki wypadek, poczekalnia była już zatłoczona pacjentami. Otrzymując karty pacjentów młoda Niemka ruszyła do gabinetu. Złamania, choroby, ludzi nie było końca. Nie, żeby nie kochała swojej pracy ale czasem człowiek musi po prostu odpocząć, żeby nie popaść w rutynę. To tak jak z ulubioną piosenką, którą się słucha i słucha i wciąż włącza replay. Po jakimś czasie doskonale znana muzyka się nudzi i nie możemy Jej już zdzierżyć. 


***


Po pieciugodzinnych wizytach dziewczyna miała już dość. Na szczęście przyszedł Tobias- zmiennik dziewczyny.
-No dobra to ja lecę na oddział- stwierdziła.
-Dyżur dziś?- zapytał mężczyzna
-Niestety.
Ledwo wyszła z gabinetu już została dopadnięta przez pielęgniarkę.
-Pani była przy wypadku Marco Reusa?
-Tak, a co się stało?
-Chyba coś poszło niezgodnie z planem. Kostka po skręceniu zaczęła puchnąć- kobieta wręczyła Marissie plik dokumentów.
-RTG zrobione?
-Tak, powinno tam być.
-Okey, w jakiej sali leży pacjent?
-Siódemka.
-Dziękuję, już tam idę.
Przez chwilę przeszło Jej przez myśl co takiego zrobiła źle. Może za bardzo wykręciła wtedy nogę? Ale to wszystko przez blondyna. Pieprzył coś o aniołach i niebie. Jakby myślał, że da się nabrać na te tanie słówka wypływające z Jego ust. W tym momencie naprawdę się o Niego martwiła, jeśli coś zrobiła nie tak to wyleci z tego szpitala z hukiem a piłkarz już nigdy w życiu nie stanie na zielonej murawie.
-No co się dzieje panie Reus?- zapytała dziewczyna wchodząc niepewnie do sali.
-O to Ty śnieżynko. Będziesz moim lekarzem?- Reus widząc swój ideał piękna mimo doskwierającego jeszcze bólu podniósł się na łokciach by zaprezentować się w pełnej okazałości przed dziewczyną.
-A coś nie tak? Chcesz zmienić?- zapytała Marissa szukając czegoś w karcie.

-Gdzieżbym śmiał ale nie będziesz mi już łamać kości?- patrząc na swą opuchniętą kostkę aż wzdrygnął się na samą myśl o zdarzeniu na meczu w którym został dość boleśnie potraktowany przez Niemkę.
-Nie. Poleżysz tu trzy dni i będziemy Ci naświetlać nogę, żeby zeszła opuchlizna.
-Czy koniecznie muszę tu tyle leżeć?
-Albo chcesz wyzdrowieć albo nie. Wybieraj.
-No dobrze już.
Zrezygnowany opadł na łóżko wzdychając ciężko. Był zawiedziony, że lekarka nawet na Niego nie spojrzała. Starał się jak mógł ale nijak nie dało rady przyciągnąć Jej uwagi. Może jest lesbijką- przemknęło Mu przez myśl.


***


Ruch w szpitalu uspokoił się więc lekarka mogła spokojnie usiąść w pokoju lekarskim z herbatą w ręku. Sadowiąc się spokojnie w fotelu wzniosła oczy ku górze by się odprężyć. Wiedziała, że ta chwila nie potrwa długo gdyż za chwilę wpadnie jakaś pielęgniarka informując, że przyjechał nagły przypadek i to właśnie Ona jest potrzebna. Nogi już Jej odmawiały posłuszenstwa, Simon chory leżał w domu a jeszcze musiała tkwić w tej placówce zdrowia. Nie zdała sobie jednak sprawy, że tak szybko koś się napatoczy. Ledwo zdążyła usiąść a w drzwiach zastał gościa.
-Można?- głos blondyna rozbrzmiał w Jej uszach.
-Co tu robisz? Powinieneś leżeć w łóżku. Już! Idziemy- rozkazała dziewczyna zaprowadzając Reusa do sali. Miał nie chodzić, nie wykonywać żadnych ruchów tylko leżeć a Mu się spacerów zachciało- pomyślała zła dziewczyna. Nienawidziła gdy pacjenci mieli gdzieś co się do nich mówi i odmawiali współpracy. Z tymi było najgorzej funkcjonować i jeszcze na końcu mieli pretensje, ze nie zostali dobrze wyleczeni.
-Tu masz taki przycisk, jak czegoś potrzebujesz to dzwonisz i pielęgniarka przychodzi.
-Chciałem z Tobą porozmawiać a nie z pielęgniarką- odrzekł Marco na co dziewczyna spłonęła żywym rumieńcem.
Dawno nie miała chłopaka a o sprawianiu komplementów to nie marzyła nawet w swych najpiękniejszych snach. A tu takie małe wyznanie a Ona wygląda niczym burak. Spuszczając w dół głowę starała się ukryć swoje zażenowanie obecną sytuacją. Marco to zdarzenie nie uszło uwadze. 
-Jak masz na imię?- zapytał
-Marissa- odrzekła dziewczyna pokazując swój identyfikator.
-Bajecznie- odparł blondyn- Posłuchaj, naprawdę ten pobyt tutaj jest konieczny? Wiesz, piłka to jest wszystko co mam, jedyne co dobrze potrafię i nie chciałbym...
-Marco...tak?Naprawdę nie chce robić Ci na złość. To tylko skręcenie ale muszę wyleczyć Cię do końca, ok? Przez dwa tygodnie będziesz pauzował ale to nie oznacza, że stracisz swoje umiejętności.
-Obiecujesz, że tylko dwa tygodnie?
-Słowo harcerza- uśmiechnęła się Marissa.
Dziewczyna podniosła się z miejsca i już miała wyjść gdy Marco stwierdził:
-Boję się sam spać.
Uśmiechając się sama do siebie Niemka odwróciła się i rzekła:
-Wiesz, możemy jakoś temu zaradzić.
-Jak?- poruszając znacząco brwiami blondyn zmierzył dziewczynę
-Przestań to robić. Piętro pod nami jest oddział dziecięcy. Chcesz to przyniosę Ci jakiegoś misia czy coś.
-Bardzo śmieszne- oburzył się Reus.
********************************************
Bardzo Was przepraszam za to coś powyżej.
Zawaliłam na całej linii ale po prostu pierwsze rozdziały to dla mnie MASAKRA!
Dalej będzie lepiej, taką mam nadzieję:)
Buziaki:**

14 komentarzy:

  1. Ja chciałabym ciągle pisać takie rozdziały...
    To dopiero 2 rozdział no ale zapowiada się całkiem, całkiem :) Marissa jakoś nie do końca jeszcze zwraca uwagę na Marco, który się w niej zabujał :) Nie dziwię się jej, samotna mama a teraz jeszcze z chorym synkiem ale mam nadzieję, że kiedyś przejrzy na oczy :)
    Czekam na nexta :)
    Buziaczki :* :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział genialny. Mogłaś go nazwać "Tani podryw według Reus cz.2" genialnie piszesz już się nie mogę doczekać kontynuacji. Ten blog jest świetny. Jeśli znajdziesz czas zapraszam do siebie. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Och nadrobiłam szybciutko :D
    Nożnaaa - kocham ją <3
    Marco i anioł hahaha :D
    Wiesz co Reus , pomyśleć , że ona ten .. przesada , ale widać , że na nią lecisz :D Ojojoj miłość od pierwszego wejrzenia !
    Ty tam zdrowiej , a nie chodzisz i szukasz Marissy :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny :*
    Jeśli interesują Cię skoki to zapraszam - http://przepraszam-ale-to-nic-nie-zmieni.blogspot.com/
    Buziaki i miłego wtorkuu ^.^

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha. Jak dla mnie rozdział jest świetny. <3
    Uśmiałam się jak nie wiem.
    Reusowi stało się coś w nogę czy w głowę... hahaha.
    Dobrze że Marissa ma z kim zostawić małego.
    Rewelacja i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;***

    Zapraszam do siebie :
    http://miloscjestwnaszychsercach.blogspot.com
    http://echteeliebee.blogspot.com

    Całuje Marta ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Początki są zawsze najtrudniejsze :) Też tak mam :) Ale akcję jakoś trzeba rozkręcić :)
    Rozdział boski! :)
    Biedny Simon :(
    A Reus z misiem haha :D Chciałabym to widzieć :D
    Czekam na następny :)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Gadasz głupoty rozdział jest super. Początek jest zawsze trudny ale tobie to wychodzi idealnie :) Eh ten Marco mógłby zmienić taktykę bo na takie teksty żadna laska nie poleci.
    czekam na następny rozdział i zapraszam do mnie.
    Pozadrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdzie zawalila?! Zajebisty...nic do zarzucenia...:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakie to świetne! <3333
    Marco boi się sam spać? hahha no proszę XD
    Czekam z niecierpliwością na kolejny
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniały!!!
    Stwierdzenie : " Boję się sam spać" mnie powaliło na kolana ;)
    Życzę weny i czekam na kolejny. Zapraszam do mnie- wczoraj wrzuciłam rozdział nr 10 http://new-life-with-you-baby.blogspot.com.
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hhahahahahhahahha.... Marco i Marissa <3
    Cudny rozdział ! <3 Kocham *-* ♥
    Czekam na następny :* Mam nadzieję, że pojawi się wkrótce !;)

    W wolnej chwili zapraszam do mnie http://zmienmy-przyszlosc-na-lepsza.blogspot.com/
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej, aloha, czołem! ;)
    Właśnie tu trafiłam i wcale nie żałuję! Po przeczytaniu pierwszych rozdziałów od razu można stwierdzić, że przyszłość tego opowiadania zapowiada się ciekawie i intrygująco. Szczególnie, że Marco od razu stara się o względy młodej lekarki. Czasem nawet bywa to komiczne ale to dobrze! ;) Już nie mogę doczekać się rozwinięcia akcji!
    Buziaki i zapraszam do mnie w wolnej chwili:*
    http://marcinho11.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Ach ten Marco!
    Słodki jak zawsze <3
    Mam nadzieję, że uda Mu się zdobyć serce Marissy :)
    Czekam na nn
    I zapraszam do siebie na post o odżywianiu w upalne dni :)
    Buźka:*

    OdpowiedzUsuń