Z samego rana Marissa krzątała się po kuchni przygotowując śniadanie dla Simona i siebie. Od dłuższego czasu jadła to co chłopiec, gdy miał ochotę na tosty jedli tosty, gdy zażyczył sobie jajecznicę była jajecznica. Przyzwyczaiła się już, że dobro Jej dziecka jest najważniejsze i zrobi wszystko żeby było szczęśliwe. Z samego rana dziewczyna otrzymała telefon niecierpiący zwłoki.
-Ughh to z pracy- oznajmiła Simonowi, który konsumował płatki z mlekiem.
-Tak, słucham?
-Witam pani Baumann. Mam prośbę- rzekł głos w słuchawce.
-W czym mogę pomóc?
-W przyszłym tygodniu jest mecz wyjazdowy, który rozgrywa się w Londynie. Nie mamy żadnego lekarza na zbyciu. Da pani radę polecieć z nami?
-Tak, oczywiście- oznajmiła Marissa patrząc jak Simon zajada swój pierwszy dzisiejszego dnia posiłek.
***
Kolejne dni w szpitalu mijały spokojnie, jakoś mniej wypadków, pacjentów. Nastała środa a wiec przeddzień wylotu do Londynu, po skończonym dyżurze dziewczyna zrobiła zakupy aby Katja nie musiała nic robić tylko pilnować Simona. Kupiła wszystkie potrzebne składniki po czym wsiadła do auta zmierzając w kierunku domu. Postanowiła iść dziś wcześniej spać, gdyż jutro musiała wstać o 6.00 rano. Jednak mając małe dziecko w domu pójście spać o cywilizowanej porze było niemożliwe. Już od progu chłopiec chciał się bawić w policjanta i złodzieja.
-Kochanie a pozwolisz mi coś zjeść?
-Zjes jak bedzies sedzec w aleście.
-Zrobimy tak. Ja pójdę zjeść obiad, zrobię Ci budyń a potem się pobawimy dobrze?- podstępem postanowiła podejść małego.
-Dobźe ale ćekoladowy!
-Okey, leć do pokoju i się na chwilę sam pobaw.
Nie mogła okłamywać własnego dziecka więc po skończonym posiłku pobawili się w służby policyjne. Po 20.00 przyszła Katja wiec Marissa mogła wziąć prysznic i iść spać. Ogarniecie walizki i przyrządzenie zapasu jedzenia dla Simona zajęło Jej równe dwie godziny. Tak śmiało można było rzec: Młoda matka była nadopiekuńcza. Po 22.00 poszła złożyć się do snu. Jednak jak w takich chwilach bywało sen nie nadchodził. Można było wiercić się to w prawą to w lewą stronę ale powieki i tak nie chciały zamknąć się w pojednawczym geście. Rozmyślając o wszystkim i o niczym minęła kolejna godzina w końcu zmęczona usypianiem dziewczyna włączyła telewizor. Pierwszy lepszy kanał zmęczył Ją do reszty, po chwili oddała się błogiemu snu.
***
Gdy rano zadzwonił budzik brunetka nie wiedziała w którą stronę najpierw spojrzeć. Nienawidziła aż tak porannych pobudek. Włożyła na nogi włochate papcie i pognała do kuchni zrobić sobie kawę. Do rzeczy od których Marissa była uzależniona już na pewno należała kofeina, poruszając się cicho aby nie zbudzić Katji i Simona wyruszyła na górę aby się ubrać. Postawiła na jeansy, do tego wygodne różowe trampki i zielony top. Narzuciła na siebie marynarkę i ciągnąc za sobą walizkę wybrała się na lotnisko. Stwierdziła, że chyba dotarła jako ostatnia widząc już spore zgrupowanie.
-No siema- zaczepił ją Sven który tez najwyraźniej dopiero co przybył. -Wiec lecimy razem do Londynu?- zapytał poruszając zabawnie brwiami.
-Na to wychodzi- uśmiechnęła się promiennie.
Widząc Reusa przed sobą zapytała Bendera:
-Usiądziesz ze mną?
-Skoro pani sobie tego życzy. Daj tę walizkę zaniosę ją.
Piłkarz oddalił się oddać bagaże natomiast Marissa podeszła bliżej Dortmundczyków.
-Widzę, że już wszyscy są więc na pokład- zarządził Klopp.
Dziewczyna postanowiła zaczekać na Bendera, który właśnie szedł w Jej stronę.
-Nie wchodzisz?- zapytał Marco
-Czekam na..o właśnie Niego- stwierdziła Mari pokazując chłopaka.
Rozsiedli się wygodnie wyczekując na lot do Londynu.
-Miałem nadzieję, że usiądziesz ze mną- szepnął blondyn na ucho Marissie przechodząc obok
-Co to za różnica? Chcesz mi coś powiedzieć?- dziewczyna próbowała udać obojętność.
-W sumie to nie.
-Więc lepiej usiądź, zaraz ruszamy- oznajmiła słysząc głos stewardessy.
Zapięli pasy i poszybowali w górę. Dziewczyna uwielbiała latać. Już jako dziecko podróżowała do Grecji w celu odwiedzin swojej babci. Spojrzała kątem oka na Reusa, który czymś przybity włożył na uszy słuchawki topiąc się w melodii muzyki. Wpatrzyła się w Niego jak w obraz. Dlaczego wywoływał u Niej tyle emocji?, czy to było normalne? W tej chwili czuła się źle traktując tak blondyna. Tylko dlatego usiadła z Benderem, żeby Reus nie mógł się do Niej zbliżyć. Udało się Jej osiągnąć cel, dlaczego wiec czuła się tak okropnie?
******************************************
Dziekuję, dziękuję!!! Za tyle wyświetleń, komentarzy i słów otuchy! Jesteście najlepsze!!!! ♥
5 dla Was:*
Mam nadzieje, że sie spodoba:)
<33 słodkie!
Podoba sie i to bardzo. Nwm jak to robisz ale nawet rozdział bez wielkiej sensacji jest ciekawy :) z niecierpliwością czekam na kolejny czuje, że w Londynie może się coś stać ^^
OdpowiedzUsuńOczywiście, że się podoba <3
OdpowiedzUsuńJest cudowne! <3
Może coś się wydarzy na tym wyjeździe ;)
Marco nie może odpuścić <3
Czekam na kolejny
Buziaczki ;*
Ja nie wiem jak Ty to robisz, ale piszesz cudownie! <3 Proszę Cię w przyszłości wydaj jakąś książkę, może być o byle czym i tak będzie najciekawsze na świecie :)
OdpowiedzUsuńNa tym wyjeździe z pewnością coś się wydarzy :) Mam nadzieję, że coś romantycznego, cudownego... Marco jakoś przekona Mari do siebie i będzie cudownie :)
Czekam na nexta <3
Zapraszam do siebie :)
Buziaczki :* ;*
dziekuję za przemiły komentarz!!!
UsuńBuziak:*
Super, a Reus uroczy jak zawsze !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nn :***
Szalona Fanatyczka :***
Szkoda że Marissa odrzuca Marco, myślę że byliby fajna parą.Może pobyt w Londynie będzie przełomowy w ich znajomości? Jestem pełna podziwu że główna bohaterka tak ze wszystkim sobie dobrze radzi. Czekam na kolejny rozdział i zapraszam na mojego bloga
OdpowiedzUsuńTy się jeszcze pytasz czy się podoba ?! no pewnie ! :*
OdpowiedzUsuńMarissa, źle potraktowała Reusa. :/
Dlaczego Ona nie daje dojść sobie do wiadomośi, że Ona Go kocha ! <3 tylko w sobie to tłumi ...
Ech, wyczuwam, że coś wydarzy się w tym Londynie :D
Rozdział trochę krótki, ale za to jaki ciekawy !
Buziaki :*
Jesuuu... Cudny...
OdpowiedzUsuńKocham Twojego bloga! <3
Szkoda, że Marissa tak olała Reus'a.
I jeszcze ta końcówka rozdziału.
Mam nadzieję, że podczas pobytu w Londynie ta dwójka jakoś zbliży się do siebie.
Niecierpliwie czekam na nexta, a w wolnej chwili zapraszam do siebie na nowy: http://serce-nie-slugaa.blogspot.com/
Buźka ;** <3
Mam nadzieję, że to olewanie Marco przyniesie pozytywne skutki :) Byliby bardzo fajną parą :) Liczę na to, że ten wyjazd do Londynu zbliży ich do siebie :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak każdy genialny :) Uwielbiam styl w jakim je piszesz <3
Czekam na następny :)
Pozdrawiam ;**
Jej, rewelacja <3
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Marco, Marissa nie powinna go tak olewac ;//
Widac że cos do siebie ich ciagnie... ;****
Może pobyt w Londynie, to zmieni ? :)
Mam nadzieje że tak. ;D
Buziole, Marta ;*****
Szkoda, że Marissa tak odrzuca Marco.. :/
OdpowiedzUsuńRozdział genialny ! :*
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy blog dlugi-sen-diany.blogspot.com ;*
Jej cudowne, może coś się wydarzy na tym wyjezdzie .? Pisz szybko następny..
OdpowiedzUsuńI ten Marc.. <3
No nic to zapraszam jeszcze do mnie na alexisandnela.blogspot.com albo
http://elpassatielfutur-acaciaandcristian.blogspot.com/2014/07/prolog-wola-walki-jej-drugim-imieniem.html?m=1